Pracowitą miałam niedzielę jak nigdy. Prawie całą przesiedziałam w pracowni. Krzyśkowi to nie przeszkadzało, bo spał i czytał. Zrobiłam kartkę, namalowałam anioła na desce i prawie skończyłam butelkę. To i owo polakierowałam. Dziś już niewiele zrobię, bo jadę do miasta. Wrócę zła i pewnie zmęczona. Powoli mi się kończą podkłady do kartek, a pieniądze mi nie wpływają. Czekam i czekam już ponad tydzień, a tu nic. Czekam też na przesyłki ze sklepów. Mam do zrobienia horoskop więc tym się powinnam dziś zająć, ale chociaż kartkę pewnie też zrobię. Muszę działać, bo w połowie sierpnia mam bazarek na potrzebujące koty i psy. Chcę wysłać rysunki pastelami, kartki, magnesy, breloczki, kolczyki, książki mojego autorstwa i może butelkę decoupage i jakieś inne drobiazgi zdobione tą techniką typu zawieszki czy zakładki. To co wysłałam ostatnio ładnie się sprzedało. Cieszy mnie, że mogę pomóc...Kto wie czy nie będzie bazarku wcześniej....
Z dietą tak sobie. Powinnam podnieść kaloryczność o dalsze 100 kalorii, ale się boję. Z drugiej strony to liczenie kalorii już mnie denerwuje. Apetytu niby nie mam ale zaczynam podjadać. Przedwczoraj zjadłam całą czekoladę nadziewaną. Jem też czasem chleb. Na razie tego na szczęście na wadze nie widać.
Dorota1953
30 czerwca 2015, 00:22Podobają mi się Twoje kartki :)
araksol
30 czerwca 2015, 09:10:)
izabela19681
29 czerwca 2015, 10:49kartki coraz ładniejsze :)
araksol
29 czerwca 2015, 11:00uczę się i mam dobrą nauczycielkę...
Alianna
29 czerwca 2015, 10:38I dobrze, że nie widać wzrostów na wadze. Po co Cię mają denerwować. Buźka
araksol
29 czerwca 2015, 11:00jeszcze schudłam...