Dziś Sylwester. Mam zamiar spędzić go tylko z Krzyśkiem w domu. Jutro też będziemy sami. Miałam wprawdzie plany na spędzenie tej nocy, ale nie wypaliły, bo Krzysiek pracuje po południu. Inna sprawa, że pewnie i tak by ze mną nie chciał iść tam gdzie ja by chciała. Mnie by pasował wieczór na koncercie muzyki klasycznej albo wieczór z wróżbami i medytacjami. On by chciał pójść na jakiś spęd w mieście, albo do brata, albo do lokalu. Swoją drogą po co do lokalu skoro tańczyć nie potrafi i nie lubi? Pojęcia nia mam. Ja na Sylwestra z tańcami nigdy nie pójdę, bo tańczyć nie potrafię i nie znoszę. Te wszystkie wygibasy, męczenie się i pot. To nie dla mnie. Moja mam kocha taniec i kiedyś chciała bym i ja polubiła. Wysłała mnie jako nastolatkę na kurs tańca towarzyskiego, który skończyłam i który mnie do tańca ostatecznie zniechęcił. Nie znosiłam tego i nie czułam. Nogi miałam jak z waty, byłam sztywna i czekałam tylko kiedy taniec się skończy. Do tego konieczność współdziałania, że się tak wyrażę z nieznajomymi mężczyznami, konieczność poddania się prowadzeniu...Okropność...
Może mi kurier przyniesie masy plasyczne, które kupiłam niedawno to będę robić aniołki...Po 12 wyjdziemy przed dom z zimnymi ogniami. Petard nie uznaję, bo zwierzęta się boją. Kilkanaście lat temu podczas wystrzałów uciekł pies sąsiadów. Szukałyśmy z sąsiadką kilka godzin i nic. Sąsiedzi szukali i nawoływali przez kilka dni. Kamień w wodę. Dopiero moja mama wahadełkiem znalazła po 4 dniach. Dobrze, że psina przeżyła, bo mrozy były wtedy trzaskające...
Nieznajoma52
10 stycznia 2015, 14:04Masz racje, jak się kocha zwierzęta, to powinno się ze względu na ich dobro dać sobie spokój z petardami.
gilda1969
31 grudnia 2014, 12:15Przemiłęgo Sylwestra z ukochanym, Agatko:))
araksol
31 grudnia 2014, 19:33Dziękuję... :)