Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1558842
Komentarzy: 55752
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 stycznia 2025 , Komentarze (3)

Wczoraj były łapane kocięta. 2 Są u mnie. Pyszczki mają śliczne. Jeszcze jeden. Gdybym była z 5 lat młodsza toby zostały u mnie. Wszystkie. Już jako dziecko takie starsze miałam marzenie by mieć przytulisko dla kotów. Miałam sny, że mam dużo kotów, że je karmię. To kotom oddałam serce. Psy też lubię, ale tylko te łagodne, uległe. Nie lubię psów agresywnych i dominujących i boję się ich. Jeden z kociaków wydostał się z klatki i siedzi za rzeczami w składziku. To diabeł wcielony. Klatkę chciał rozwalić i miauczał. Drugi jest bardzo spokojny. Taki misiowaty. To będzie kocurek. Mam ochotę go zostawić. Serio...:) Wczoraj mi drgnęło serce dla psa. Piesek jest w schronisku w Zielonej Górze. Daleko. Jest z tych większych, ale nie kolos i lubi koty. Jest czarny i juz rok w schronisku. Czarne psy są niewidoczne. Moze umrzeć za kratami, a to taki cudowny pies. Widziałam zachowanie w domu z kotami/rolki/


Gdybym była młodsza to miałabym prawdopodobnie dziecko z Krzyśkiem. Dałabym mu serce i czas. Dojrzałam ale za późno...

Dziś bym chciała troszkę luzu. Chcę dopieścić wewnętrzne dziecko. Ostatnio tylko obowiązki były i choroby i kłótnie. Moze obejrzę film. Są kolejne odcinki Ludzi gór. Oglądam w internecie. Moze poczytam coś na luzie. Jeszcze Marii i Magdaleny nie skończyłam. Krzysiek idzie do pracy po południu, ale jest szansa, że wróci wcześnie. Ostatnio mi przeszkadza w domu i wolę gdy go nie ma. Może to czuć, ale to jego wina, bo on wzbudził tą spiralę niechęci. Ileż wyzwisk można znosić. Ostatnio mam dość. Po prostu nie pasujemy do siebie, bo mamy inne potrzeby. On ceni sex i romantyzm, bieliznę, kwiaty itp. Ja cenię praktyczną stronę życia, czyli to, że  w dwie osoby żyje się łatwiej. Każdy robi swoje i pracy jest mniej, wydatki na dwoje. Miło dostawać kwiaty, ale ważniejsza jest szklanka herbaty przyniesiona do łóżka czy porąbanie drewna, przyniesienie węgla itp. Wolę być doceniania za ugotowanie obiadu, pocięcie drewna czy zaplanowanie posiłków, zrobienie prania a nie za akrobacje w łóżku. Bliskość, miłość, ciepło, czułość mam od zwierząt. On był zimny i jest zimny. I tak się toczy... Raz lepiej, raz gorzej...

Muszę kupić aparat telefoniczny stacjonarny dla Krzyśka, bo on nie potrafi dzwonić z komórki. Dałam mu telefony do Sebastiana, brata i w sprawie kotów i numer mojego konta. Gdyby mi coś stało to nie stanie typu głowa mur.

Dieta trwa. Dziś barszcz czerwony z ziemniakami i jajkiem dla mnie i dla Krzyśka.

Mam nowy lek dla Kajtusia. Dostaje od wczoraj i na razie jeszcze biegunka jest. Od kilku dni jednak rzadziej, bo 2 razy, a nie 5. Od kilku dni daję więcej karmy suchej specjalnej dla niego i nie podjada karmy dla reszty kotów.

17 stycznia 2025 , Komentarze (10)

Jeszcze trochę kaszlę czasami, ale jest na tyle dobrze, że zabieram się za porządki u mamy. W przyszłym tygodniu reszta książek i biurko. Chcę to już skończyć, bo i tak mam opóźnienie ponad miesiąc. Miałam skończyć przed świętami.

Dieta trwa i waga spada. Nie rozumiem na tym etapie czemu jedząc węglowodany w posiłkach stałych nie chudnę, a gdy jem w zupach chudnę. Przecież makaron to makaron. Na mnie ograniczenie kalorii i jedzenie wszystkiego nie działa od lat. Muszę odrzucić węglowodany. Chudnę na Dukanie, plaż południowych i typu Karniwory. Ja lubię ziemniaki i kasze i dlatego dieta zupowa mi odpowiada, bo mogę je jeść i chudnąć. To jest też dobre, że diety nie czuję. Jestem najedzona, a waga coraz mniejsza. Teraz czytam książkę Moniki Honory Waga psychiki w odchudzaniu. Dziś zupa z pora, soczewicy i ziemniaków. Można jeść makaron, ale góra 2 razy dziennie i niedużo.

Dziś Krzysiek zrobi zakupy. Mało będzie. Chyba tylko wątrobę lub schab i jajka. Może Seler i brokuł...

Umówiłam się na łapanie kotów.

PO zabiegach Reiki i kundalini reiki udo mnie już prawie nie boli. Jeszcze może dziś i jutro i całkiem przejdzie. No i dobrze:)

Wczoraj Krzysiek wrócił z pracy późno i wściekły. Za nadgodziny nikt mu nie płaci, a robić trzeba. Teraz jest odśnieżanie, skuwanie lodu i wysypywanie piaskiem alejek na targu. Praca ciężka. PO powrocie wyżywa się na mnie. Ja to generalnie mam gdzieś byle zwierzęta nie cierpiały. Teraz już prawie nic przy nich nie robi, a i tak gada. Wczoraj był problem, bo nie chciał wyjść z Mikusiem. Później jak już wyszedł to poszedł dalej niż zamierzałam. Inna sprawa, że wie, że prędzej pozbędę się jego niż zwierząt. Całe życie pomagałam kotom i będę to robić i żaden facet mnie tego nie oduczy. Wiedziały gały co brały. Gdy się poznaliśmy miałam koty i uprzedziłam, że będę mieć. Nawet w ogłoszeniu matrymonialnym o kotach pisałam.

Wczoraj oglądałam Kiepskich. Głupota to ale humor mi sie poprawił...:)

Kupiłam nowe lekarstwo dla Kajtusia. Na biegunkę. Czekam na nie...

16 stycznia 2025 , Komentarze (35)

Miałam kupić Voltaren żel na ból uda, ale mi to ustrojstwo za drogie i na razie sie wstrzymam. Już mam wolne moce przerobowe na Reiki i dziś pierwszy zabieg dla mnie. Taki z intencją. No zobaczymy... Jest jeszcze kundalini reiki i też spróbuję. Może bez maści się obejdzie. Inna sprawa, że maść to chemia. Ja z chemią uważam zwłaszcza taką mocniejszą. Leków ziołowych i naturalnych się nie obawiam. Na rwę udową polecany jest steryd. O mowy nie ma. Jakiś czas temu gdy miałam rwę taką klasyczną, jeszcze przed okresem reiki kładłam się na łóżku masująco- rozgrzewającym chyba nefrytowe to było. Pomagało to. Sterydów nigdy nie brałam, a z kośćmi itp mam problem od lat. Sterydy dla mnie to trucizna...

Cieplej... Snieg znika, a wczoraj jeszcze napadało. Na spacerze wczoraj byliśmy. Dziś też idziemy.

Wczoraj jadłam zupę fasolową z pieczarkami i ziemniakami i zupę z białą kiełbasą, warzywami i kapustą kiszoną. Dziś chcę ugotować zupę z soczewicy.

Suzi siostra Czarnusi, moja dzicząca koteczka. Ma prawie 13 lat i dopiero od czasu odejścia Mruczusia zaczęła przychodzić do mnie. Wcześniej przychodziła gdy leżał na moich nogach Mruczek. Przychodziła i przytulała się do niego. Teraz przychodzi i kłodzie się na moich nogach, ale byle dalej i byle jej nie ruszać. Czy oswoi się tak jak jej siostra? No nie wiem? Czarnusia teraz lubi być dotykana i przychodzi się poprzymilać. Łasi się, mruczy, nadstawia główkę. Najszybciej oswoił się ich brat - Snieżuś. Jego już nie ma 8 lat. Umarł, bo miał słabe serduszko.  Zaginął i po miesiącu złapałam go klatką łapką czego nie przeżył. Pozostały zdjęcia... Nie żałuję, że wyciągnęłam z krzaków prawie 13 lat temu 4 dzikie kocięta. Nie były agresywne. Po prostu się bały. Szara koteczka znalazła dom, a trzy pozostałe spokojnie żyły u mnie tak jak chciały, nie niepokojone. Gdybym była młodsza nie wzbraniałabym się przed wzięciem tak zwanych nieśmiałych kotów. One też pragną mieć domy, a mało kto daje im szansę. Kisną w klatkach albo umierają pod śmietnikami.

A tu Sunia ich siostrzyczka. Wydałam ją i cały czas nie wiem czy dobrze trafiła. Załuję, ze nie została u mnie. Czy jeszcze żyje? Sliczna była... Pamiętam jak dziś gdy ją oddawałam. Pocałowałam w brzusio i włożyłam do transporterka, a ona oparła się łapkami i patrzyła mi w oczy i płakała. Nie miałam wtedy serca. Pamiętam wszystkie moje koty i te którym nie udało mi się pomóc. To moje wyrzuty sumienia. Było ich wszystkich kilkadziesiąt...Tak bardzo za nimi tęsknię czasami...

W przeciągu trzech tygodni chyba pójdę do fryzjera. Będzie farba i obcięcie. Dość mam długich włosów. Na początku przyszłego tygodnia zadzwonię do mojej fryzjerki. Przeniosła salon w inne miejsce i muszę zadzwonić by sie o wszystko dowiedzieć.

Kupiłam książkę o emocjach w odchudzaniu. Ja chudnę i tyję od psychiki. Powinnam nad tym popracować. Nad akceptacją swojego wyglądu też. Łatwiej pomyśleć niż zrobić.

Wczoraj Krzysiek mnie wyzywał, bo kupił tanie maszynki do golenia i nie mógł sie ogolić. Winna byłam ja jak zwykle... Mam wrażenie, że mnie nienawidzi i to rzutuje na zwierzęta. Ciągle teraz mówi, żeby Kajtusia wyrzucić na dwór. Kiedyś był pupilem, ale teraz jest chory i pupilem przestał być. Twierdzi, że koty są w domu dokąd ja żyję. Jak je zabezpieczyć?

15 stycznia 2025 , Komentarze (13)

Wczoraj przegrzebałam internet za nowymi saszetkami dla Kajtusia. On ma wrażliwy układ pokarmowy i ma biegunki. Były bóle i brak apetytu i to przeszło, ale biegunki nie. Załatwiał się 2 razy dziennie, a teraz i 4 czasem. Jest na suchej karmie gastro intestinal. Takie też powinien jeść mokre, a saszetki nie smakowały mu. Teraz jest na saszetkach tylko gastro. On je tylko kawałki w sosie. Apetyt ma, ale z pupy cieknie. Leki nie działają. Były antybiotyki, probiotyki i leki na biegunkę. Był preparat na robaki. Nic nie pomogło. Znalazłam saszetki Royal canin. Są dość drogie, ale opinie mają dobre. Na Royal canin był mój Józek przez wiele lat gdy się zatkał piaskiem i kamieniami. Już nigdy problemu nie było. Spróbuję kupić 12 saszetek za kilka dni. Jak będzie lepiej to kupię więcej. Jak nie zbadam kał. Można jeszcze zbadać krew. Coś muszę robić, bo niby on nastrój ma dobry- ugniata i mruczy i do jedzenia się rwie, ale ciągłe plamy kału na poduszce np. nie są fajne. Kotek ma około 7 lat. Ponad....

Chyba kupię wkrótce wagę xiaomi body composition. 

Zapisałam się do udziału w antologii wierszy... Dziś chcę materiały przygotować i może wysłać.

Od kilku dni mam problem z prawym udem z przodu. Mam jakieś drętwienia i kłucia gdy leżę. Czasem intensywne. To chyba rwa udowa nie jest, bo nie czuję nic od kręgosłupa. To co to u licha jest? Do lekarza się oczywiście nie wybieram i na razie zabiegi reiki dla innych ważniejsze. Smaruję  i łykam polopirynę i tyle. Zobaczymy. Gdy byłam w zaawansowanej  ciąży miałam coś podobnego i też w okolicy kręgosłupa sensacji nie było. Moze jednak był jakiś ucisk. Przeszło samo po porodzie to może i teraz przejdzie gdy brzuch nieco sie zmniejszy :)

Wczoraj zrobiłam eksperyment i ugotowałam zupę z tego co miałam i co mi wpadło w ręce. Ona nie ma nazwy. Użyłam czarnej kaszy, grzybów suszonych, warzyw i ogórków kiszonych. Dodałam koncentratu, ziół i jogurtu. Wyszła bardzo dobra, pożywna i rozgrzała mnie doskonale. Będę gotować.

Wczoraj została pozytywnie załatwiona jedna bardzo ważna dla mnie sprawa urzędowa. Przeziębienie prawie mi przeszło i jeszcze tylko czasem trochę kaszlę. Krzyśkowi przechodzi. Teraz mogę działać i planować dalej... Jutro chyba łapanie kotów.

Wczoraj byliśmy na spacerze już normalnie. Dwa dni spaceru nie było ze względu na pogodę i nasze niedyspozycje. Mikuś był szczęśliwy i bardzo się ekscytował przed wyjściem. Biegał ostrożnie koleinami i w głębszy śnieg nie wchodził. Cwaniak, bo wszystko na poboczach twarde i ubite. Po bocznej drodze kiepsko się chodzi. Wszystko ubite w koleinach, a miejscami szklanka. Moje buty pewne, ale bałam sie o Krzyśka. Nie chcę by nogi połamał.

Dziś miałam piękny sen. Snił mi się Adrian gdy miał z 12 lat i mama.

TRochę schudłam...

14 stycznia 2025 , Komentarze (43)

Otworzyłam nową paczkę grochu łuskanego i go wyrzuciłam, bo wczoraj zupa gotowała się ponad 3 godziny i jadłam twardy groch. Dziś ugotuję barszcz czerwony z ziemniakami i jajkiem. Krzysiek mi kupi soczewicę i moze wątróbkę i bataty. Na razie zupy mnie nie znudziły. Dziś mija tydzień. Schudłam prawie 3 kg i oby dalej. :) Teraz czekam na 84 kg. To jeszcze bardzo dużo, ale przy tej wadze ciśnienie mam jeszcze normalne. Teraz nie mierzyłam, ale zwyżka na wadze trwała zbyt krótko by zdążyła zaszkodzić. No i czuję się dobrze. Wysokie ciśnienie czułam. Teraz powinno być w normie lub prawie. Ja patrzę na stare normy, czyli 140/90 jeszcze do przyjęcia.

Sebastian chce mi dać swój rower. Ma koła 26 i jeśli jemu sie dobrze jeździ to może i ja dam radę. Nie wiem tylko co to za typ roweru. On nim jeździł tylko po ulicach i nie ma pojęcia czy nada się na polne i leśne drogi. Ponoć ma dwa amortyzatory. Rower jest sprawny. Ja najwięcej jeździłam starymi rowerami na których hamowało się kręcąc pedałami do tyłu. Kilka razy jeździłam na Adriana rowerach górskich. Nie czuję się jednak pewnie jeśli chodzi o przerzutki i jeździłam tylko po ulicy na jednym biegu. No zobaczymy. S przyjedzie może pod koniec marca toby przywiózł. Cieszyć się będę dopiero jak będzie i dam radę jeździć...:) Ja nie potrzebuję jakiegoś wypasionego roweru. Przewiduję raczej krótsze jazdy po 5-6 km w terenie może 2 - 3 razy w tygodniu. Ile km to będę wiedzieć gdy już wyjadę. Po ulicy jeździć nie zamierzam i po ścieżkach rowerowych też raczej nie. Nie lubię ruchu. U nas niedaleko jest ścieżka wokół Pogorii/zalew/ ale rowerzystów masa. Ja chcę wypocząć, a nie mierzyć się z tłumem.

Wszyscy już choinki rozbierają, a u mnie jeszcze stoi i Krzysiek ją codziennie zapala. Ponoć moze stać do 2 lutego. Krzysiek się uparł, że ma stać długo, bo pewnie mu się rozebrać nie chce. Mnie było żal rozbierać choinki żywe. Teraz mamy sztuczną i już żywej mieć nie będziemy. Szkoda mi skazywać drzewka na śmierć dla mojego kaprysu. Już mi choinka przeszkadza, bo ciasno mam i z jogą problem.

Po raz kolejny dotarło do mnie, ze zaniedbałam swoją kobiecą część. Nie dbam o swoją urodę, nie pielęgnuję jej. Zrezygnowałam z makijażu i malowania paznokci. Ciuchy przestały mnie interesować. Nigdy nie byłam specjalnie kobieca jeśli chodzi o naturę, ale wyglądałam jak kobieta i dbałam o siebie. Była umiarkowana pielęgnacja i był lekki makijaż. Zmieniałam ubrania gdy wychodziłam z domu. Teraz mam to w nosie. To  nie jest dobre dla mnie, bo nie tylko takie myśli mnie prześladują ale i zaczynam mieć sny o zaniedbanej lewej stronie drogi. No i co z tym fantem począć. Ani makijaż, ani tańsze, naturalne kosmetyki mnie nie odmłodzą. Już wiem, że to nie działa. To po co walczyć z wiatrakami? Po co tracić czas, pieniądze?

Wczoraj Mikuś nie chciał być na dworze. Wypadł na podwórko i w 3 minuty zrobił wszystko i uciekł do ganku. Biegał ścieżkami. Snieg twardy zmrozony i nie dziwię się.

Chcę kupić dla mnie i dla Krzyśka śniegowce ocieplane.

13 stycznia 2025 , Komentarze (30)

Dziś miałam mieć spotkanie ze znajomą w sprawie Kronik akaszy, ale będzie jutro. Chodzi o moją otyłość i ewentualne kody, także rodowe. Jeśli mi się technika spodoba, to zrobię sobie kurs, ale chyba tylko taki który pozwoli mi pracować z moim kronikami.

Dieta mi idzie. Jutro tydzień i sie oficjalnie zważę. Jest dobrze i to pewne, bo czuję sie o wiele lżejsza. Brzuch jest mniejszy i łatwiej sie w leginsach miesci. Dziś zupa grochowa.  Z wczoraj mam kapuśniak ze słodkiej kapusty. Jedną porcję zje Krzysiek. Ja gotuję tylko jedno danie na obiad. W upały to moze być nie gotowane np. sałatka albo coś typu kotletów sojowych z surówką. Wczoraj miał warzywa z piersią z kurczaka. Dziś pierś mu upiekę i wrzucę do zupy. Dziś znowu trochę na wadze mniej...

Krzyśkowi też przeziębienie przechodzi. Już nie ma dreszczy, lodowatych dłoni i stóp. Kaszel jest juz inny. Nie taki suchy, ale twierdzi, że go boli gdy kaszle. Zabieg mu jeszcze dziś zrobię.

Ja mam energii więcej. Wczoraj była joga i już gdy kucnę wstaję bez problemu. Myśli też mam inne. Nie takie pesymistyczne.

Mikuś je Dolinę Noteci Premium. Kończy 3 puszkę i oby jadł nadal, bo do tej pory wszystko mu sie szybko nudziło.

Wczoraj na spacerze nie byliśmy. Mikuś załatwił się w domu o 11 i nie zdążyliśmy wyjść. Inna sprawa, że wszystko zasypane. My po chorobie i nie mamy tak wysokich bezpiecznych butów by wyjść, a na zamoczenie nóg narażać się nie będziemy. Chodniki nie odśnieżone, na bocznej drodze śnieg wysoki o lesie nie chcę myśleć. Jezdnia też zasypana i przecież jezdnią spacerować nie będziemy. No i padało prawie cały czas. Mikuś wychodził na podwórko.

12 stycznia 2025 , Komentarze (26)

Czuję się lepiej i mam więcej energii. Dziś chcę wrócić do codziennej jogi. Nie pamiętam ile lat już ćwiczę, ale coś chyba koło 6 ponad/2018/. Przerwy były ale raczej krótkie. Teraz ćwiczę nawet w lecie, ale rano. Normalnie ćwiczę wieczorami koło 21. 

Dziś planuję dłuższy spacer, ale wszystko zależy od Krzyśka, bo on jeszcze kaszle. Niby i w pracy jest na dworze, ale nie chcę mu dokładać. Urlop będzie miał chyba w lutym i wtedy może dłuższe spacery będą codziennie. Mikuś jest zadowolony z każdego wyjścia na dwór. Lubi zarówno spacery jak i wyjścia na podwórko. Po podwórku biega luzem i to go cieszy. Na spacerach zawsze jest na smyczy. Nie uznaję puszczania psów luzem. Tylko gdzie mają biegać psy z bloków?

U mnie pięknie i biało. Wczoraj padło i śnieg leży.

Zaczęłam chudnąć i czytam więcej o koniach. Chyba jednak nie zdecyduję się na naukę bardziej zaawansowaną. Za bardzo się boję. Konie to zwierzęta płochliwe i nie wyobrażam sobie jazdy po parku czy po lesie. Może wyskoczyć pies itp i koń mnie zrzuci, bo się przerazi. Co innego hipoterapia czy jazda na lonży. To jest bezpieczne. Jazda w szkólce, na terenie szkółki też jest bezpieczna. Do tego będę dązyć. Chodzi mi głownie o poznanie koni i nawiązanie więzi z tymi cudownymi zwierzętami. Najpierw odchudzanie i  zobaczymy co dalej. Może już pod koniec stycznia umówię się na pierwszą wizytę w stadninie. 

Wczoraj byłam obejrzeć kocięta. Są piękne i chyba zdrowe. Dochodzą tylko do tych którzy karmią i tylko im pozwolą się dotknąć. Przebywają w sieni i na dworze. Takie koty są do oswojenia. Do oddania są trzy. 2 właściciele kotki chcą sobie zostawić co jest problemem, bo mogą znowu rozmnażać. Trzeba by pomyśleć o sterylizacji wiosną. Nie wiem czy się zgodzą. Mogę zorganizować darmową dla nich. Gdy wszystko się uda dograć, wyłapiemy i zastaną zabrane ode mnie przez znajomą. 

11 stycznia 2025 , Komentarze (8)

Czuję się lepiej. Puls spadł. Opaska pokazuje mniejszy stres i lepsze natlenienie krwi. Już od wczoraj. Lepiej śpię i solidnie się wypociłam po polopirynie. Katar jeszcze mam. Resztki. Krzysiek kaszle, a piżamy nie chce założyć, bo trzeba poszukać. Nie chce mu się szukać, bo na półkach armagedon. On jest nauczony, że mama prała, prasowała i układała. Ja nie prasuję i nie układam.

Przez kilka dni nie ćwiczyłam. Do tego doszło przeziębienie i nadmierne kilogramy  i już z trudem się ruszam. Krzysiek narzeka, że ruszam się jak 80 latka. Coś muszę z tym zrobić. Przeziębienie przechodzi, dietę trzymam i powrót do jogi moze od jutra. Za kilka dni powinno być lepiej. Całkiem dobrze, no prawie będzie gdy waga spadnie z 10 kg chociaż, ale liczę na więcej.

Dietę trzymam. Dziś zupa z pekinki z warzywami i wczorajsza zupa z tuńczykiem, jajkami. Waga spada. Wczoraj Krzysiek zrobił zakupy. Mam wszystko do wtorku. Nie mam też już zaparć. Teraz gotuję  osobno dla siebie i osobno dla Krzyśka. Obiad Krzysiek musi mieć. 

Chciałabym dziś po południu iść obejrzeć kocięta. Może zrobię zdjęcia. Czuję potrzebę by coś z nimi zrobić, by im pomóc. Właściciele ich matki pozwolą zabrać. Już się umówiłam z sąsiadem.

A tu zdjęcie z obserwacji żubrów. Pierwszy raz widzę młode. Jak muszą być potężne te drzewa, skoro tak duże zwierzęta wydają się przy nich małe... W tym roku kamera jest w innym miejscu i pole widzenia jest gorsze. W zeszłym roku było widać tylko polanę i las bez tych ,,budowli" ludzkich. Zwierzęta były karmione na środku polany i przez to były lepiej widoczne.

W najbliższym czasie ma być śnieg. Na razie spadł i leży. Moze poleży, a wtedy ja spróbuję się wybrać do lasu zobaczyć tropy. To zależy od tego co z naszym przeziębieniem. Oby przeszło całkiem.

10 stycznia 2025 , Komentarze (4)

Koniec tygodnia. Dzień spokojniejszy. Może będzie dziś deszcz ze śniegiem. Ja wychodzę choć mam lekką infekcję - drapie mnie w gardle i od tego chrząkam.  Domowe środki oczywiście plus reiki zaaplikowane. Szybko przechodzi. Krzysiek ma katar. Skąd nam się to wzięło to nie wiem. Rzadko coś nam dolega, bo jesteśmy zahartowani. Co prawda w niedziele na koncercie niedaleko siedziała kaszląca osoba, ale tak długo by sie wykluwało? Pierwsze objawy były w środę... Od razu założyłam podkoszulkę do spania i spodnie od piżamy. Do tego wzięłam jeszcze koc. W nocy było mi raz zimno i raz gorąco. W sypialni jest teraz około 11 stopni. W pokoju dziennym tylko 21. Powinno być więcej, żeby ciepło szło do sypialni. Czemu nie mogę dogrzać pokoju dziennego do jakiś 25 nie mam pojęcia. To moze być wina węgla, bo jest z zeszłego roku. Mam też uszkodzony piec. Chcę by wytrzymał do końca sezonu. Mam zamiar kupić kozę o sprawności powyzej 80 % z płytą do gotowania. Cena to około 2500. Stać mnie, ale czekam na koniec sezonu. Może będzie taniej. No i muszę kupić wtedy gdy będzie Sebastian, bo ktoś musi zorganizować wniesienie. No i trzeba go obsadzić, a ja jestem niska i nie dostanę. Piec z rurą z tyłu sama obsadzam. Z rurą od góry nie daję rady.

W lecie postawiłam do ukorzenienia ananas. Niestety nic z tego nie wyszło. Młodych roślinek nie ma. Za to to co w doniczce było nadal trwa i jest zielone mimo 10 stopni w kuchni. Ponoć ananas potrzebuje 20. Nie wyrzucam, śledzę. Ciekawa jestem co z tego będzie.

Dziś Krzysiek miał mieć wolne, a idzie do pracy. Nawet się nie spytał dlaczego.

Mnie się nic robić niech chce. Pewnie przez to przeziębienie. Może obejrzę dwa kolejne odcinki Ludzi gór.

Dziś wstałam kompletnie połamana, bo spaliśmy w pokoju dziennym. Tu kanapa jest węższa. Do tego są zwierzęta. Nie mogłam całą noc wyprostować nóg, bo spały tam trzy koty. Majusia spała na mojej głowie, a Rozi na mnie. Mikuś wlazł między mnie i Krzyśka i taki wyprostowany spał pod kołdrą. 

Waga spada w zawrotnym tempie, bo 2,5 kg od wtorku. To to ja rozumiem, a nie kilo na miesiąc.

https://vitalia.pl/a>

9 stycznia 2025 , Komentarze (23)

Mój Mikuś zaczyna chyba sygnalizować gdy mu się chce sikać. Jest niespokojny i popiskuje. Kiedyś był niespokojny i szalał, a gdy się z nim wyszło to nie robił nic. Oszukiwał, bo chciał się przelecieć. Teraz gdy popiskuje i z nim sie wyjdzie to od razu sika. Oby tak dalej. Od dawna, bardzo dawna sygnalizuje gdy chce wejść pod kołdrę to i może z sikaniem w końcu zacznie.

Kilka dni temu gdy byliśmy na spacerze w lesie widziałam tropy dużego psa, liczne. Obok nie było odbitych śladów butów, albo nie zwróciłam na nie uwagi. Może ten ktoś szedł koleinami. Wczoraj na facebooku zobaczyłam informację, że w Nadleśnictwie Siewierz są wilki. Od razu zadzwoniłam do nadleśnictwa i nadal nie wiem. Pani od spraw łowiectwa powiedziała mi, że nic o wilkach w mojej okolicy nie wie, ale wilki mają bardzo duże tereny i wciąż się przemieszczają. Czyżby mogły bywać? Poczekam na kolejne opady śniegu i wybiorę się do lasu głębiej obejrzeć tropy. Tropy psa i wilka się różnią. Inaczej stawiają łapy. To bardzo interesujący temat dla mnie. U nas są na pewno lisy, dziki, sarny, jelenie, łosie. Znowu obserwuję żubry :)  https://vitalia.pl/pl/inf...

Kiedyś chciałam robić zdjęcia dzikim zwierzętom, ale sama sobie z tym nie poradzę. Nie tak łatwo spotkać w lesie zwierzęta i jeszcze ich nie spłoszyć. Sarny od razu umykają. Dziki mogą być groźne. Trzeba by się zaczaić, ale trzeba wiedzieć gdzie i kiedy. Potrzeba cierpliwości, czasem specjalnych namiotów, przewodnika. Chyba mi z tego pomysłu nic nie wyjdzie...

Zainteresowanie przyrodą i dzikimi zwierzętami datuje się od dzieciństwa. Po dziesięć razy wracałam do przygód Tomka Wilmowskiego. Miałam wszystkie części. 

W poniedziałek mam czytanie z Kronik Akaszy. To będzie barter. Ja zrobię tarota.

Dziś kapuśniak z wczoraj. Do tego ugotuję zupę fasolową. Dietę trzymam...

Sprawa z kotami wstępnie ogarnięta. Zadzwoniłam do kobiety, która ma kontakt ze schroniskami. Trzeba je wyłapać i ona zabierze. Gdzieś się je umieści i będzie szansa na domy. Może dziś pójdę je zobaczyć jakie są duże.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.