Dziś do posiłków dodaję zdrowe tłuszcze, miała być owsianka z orzechami, ale jakoś zmieniłam zdanie i poczułam ochotę na sałatkę. Powinny się w niej znaleźć też węglowodany, a nie chciało mi się gotować ryżu, fasolka czerwona "wyszła", została na polu cieciorka, którą ugotowałam wczoraj na humus. Pysznie to smakuje, więc wrzucam fotkę.
Sałatka jest na rukoli, którą bardzo lubię i chyba długo nie zamienię jej na nic innego. Do tego rzodkiewka, ogórek, papryka, tuńczyk i oczywiście cieciorka. Wszystko skropione odrobiną oliwy z pestek winogron i sokiem z cytryny. Do tego pieprz cytrynowy. Nie miałam zamiaru robić zdjęcia, więc zrobiłam ją na mniejszym talerzu, wygląda przez to jak mały kolorowy kopiec kreta.
Ps. Zapomniałam wczoraj wspomnieć, że udało mi się wypić ok. 2,5 litra wody i herbaty ziołowej. Rekordowo jak na mnie. Dziś odnotowuję mega zakwasy na łydkach, więc wczorajsze ćwiczenia uznaję za skrupulatnie wykonane. Starałam się z resztą utrzymywać zalecane tempo, tj. ok 11-11,5 pokonując nieco ponad 5 km. Bardzo chciałabym do weekendu zejść do równych 69, ale czy się uda? Najważniejsze, że ta 6 jest już z przodu, to bardzo cieszy.
aniab2205
31 grudnia 2015, 11:37Odprawimy tu jakieś babskie czary mary i nie wróci. A sio, daleko ode mnie.