Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam "normalna" tzn ani chudzinka, ani pączek- taka sobie-ot 60 kg. Zaczęłam chorować na tarczycę i w pół roku zarobiłam 26 kg.A potem jeszcze rzuciłam palenie... Wszystko jasne, prawda ?Ale chcę to zmienić i zmienię ! :-) Pozdrawiam Ania.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 49459
Komentarzy: 476
Założony: 22 stycznia 2012
Ostatni wpis: 15 października 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ania961

kobieta, 53 lat, Gliwice

163 cm, 85.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2017 , Komentarze (1)

Jak miło przesunąć pasek po przerwie :-) Trochę mnie nie było i trochę się zmieniło. Pracy , jak zwykle- bardzo dużo i intensywnie. Za kółkiem czuję się coraz pewniej, choć wiele mi jeszcze brakuje. No i nowy element mojego życia od lipca- siłownia . Nie myślałam, ze będzie mi brakowało wysiłku. Chodzę na zajęcia z trenerami w grupach- jest mi chyba tak lepiej. Wygląda to często tak, ze idę na dwie godziny, potem przed dwa dni ledwo się ruszam i potem znów daję z siebie max i potem znów padam. W moim wieku oczywiście możliwości inne, regeneracją cięższa, ale duch waleczny :-) No i wreszcie się doczekałam mojej ulubionej pory roku- wyprawy na grzybki, łażenie po lesie to moja ukochana forma relaksu. Co prawda, w tym roku mam wybitnie sezon na kleszcze, ale jakby  nie powstrzymuje mnie to przed pójsciem do lasu.  Dietowo żyję według slow carb, ale nie koncentruję się tak bardzo na reżimie żywieniowym.  Nie ma dramatu, jak z czymś wyskoczę, skoro wiem, ze na siłowni stracę to z nawiązką.

Miłej niedzieli dziewczyny!

1 lipca 2017 , Komentarze (2)

Nie robiłam wpisu w czwartym tygodniu, bo byłam u rodziny na wsi i... wagowo nic nie  drgnęło. Za to dziś zobaczyłam na wadze 84,8 kg. Ale też pod prysznicem rano zauważyłam "luzy w ciele". Czyli czas na to by wziąć się jeszcze za ćwiczenia. Zebrałam się w sobie i ruszyłam na siłownię. Godzina potów i łez. Czas odbudować siebie. Przez półtora roku dochodziłam do siebie. Równo rok temu, przed szpitalem  nie mogłam już chodzić, tylko o kulach. To jak dziś się czuję, to zupełnie inna ja. Ale ten czas również mnie czegoś nauczył- pokory, cierpliwości i odporności. Coś mi się chce. Cały dzień zakupy, sprzątanie, szykowanie imprezy urodzinowej mojej córki na jutro. Myślicie, że tort karmelowy i lekkie ciasto jogurtowo-owocowe, to dobry wybór na jutro? Do tego dwie sałatki i kolorowe zawijańce. Jazda idzie coraz lepiej, coraz dalsze dystanse, wbijam się również w centrum. Już się tak nie denerwuję strasznie , tylko mniej. Mam wpadki nadal- to oczywiste, ale nastawienie jest lepsze i to się liczy.  Mój plan: za tydzień chcę zobaczyć 83, choćby miało to być 83,9 kg, to ta trójka jest moim celem.Miłego weekendu!

17 czerwca 2017 , Komentarze (6)

W zeszłym tygodniu mignęło, a w tym pokazało na stałe 86,4. Tadam! Okolice 86 kilograma, to jest dla mnie ta strefa, w której przestaję czuć się tak "strasznie". Nie wiem czy ktoś zrozumie, ale: jestem otyła, ale nie nadmuchana, mniej ociężała. Subiektywne wrażenie. Około 80 kilograma przestają ocierać mi się uda, wiec nie mam za dużo czasu ;-)  Tydzień był pracowity i znów nerwowy- młoda zaliczyła wszystko, ale afera w szkole jest z jakimś pobiciem, więc jeszcze czeka nas przesłuchanie w charakterze świadka. Szczerze powiem, pewnie się wielu osobom narażę, ale mam doświadczenie i fajnego dorosłego już syna- nie wiem, czy bezstresowe wychowanie to jest coś najlepszego co mogliśmy zaserwować sobie jako społeczeństwo. Nie rozumiem dlaczego szkoła absolutnie nic nie robiła przez cały rok jak jeden psychopatyczny typ z dobrego domu psychicznie znęcał się, obrażał (najgorszymi słowami do siódmego pokolenia - sorry nie do zacytowania) dziewczynki, ich matki , dręczył kolegę , który przeżył w tym roku rodzinny dramat. No i kolokwialnie dostał w nos- dzieciaki same zrobiły porządek. To teraz jest afera z policją- eh , kiedyś życie było prostsze. W czwartek z naszą ekipą zrobiliśmy sobie wypad na spływ kajakowy na Małą Panew. Bardzo przyjemnie :-) Zaliczyłam pierwszą czerwoną opaleniznę . W jeździe czynię postępy, ale stres jest nadal, każda zmiana trasy, rondo, zakręt itd. Nie do końca panuję nad tym autem chyba i tu jest pies pogrzebany, silnik 2,0 , diesel, to nie jest najlepszy pomysł dla debiutantki, ale dobra, jak już powiedziałam A, trzeba powiedzieć B. Taki silnik potrafi zdechnąć na drugim biegu, co nie omieszka mi robić na większości rond- czego nienawidzę. Unikam więc rond, a jak już się naprawdę nie da to używam jedynki, a niech wyje- trudno, nie umiem szybciej. 

11 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Pierwsze trzy kg zeszły. Ale chyba środek tygodnia jest dla mnie najbardziej obiecujący, bo w środę mignęło mi na wadze 86,8- ale trudno- liczy się ważenie niedzielne.  Doświadczam nowej sytuacji- grill ze znajomymi, a ja całkiem niepijąca :-) - ja byłam wczoraj nocnym kierowcą i rozwozicielem.  Cały czas niepewność i stres na drodze, ale podejmuję nowe trasy i wyzwania.  Dziś w tę piękną niedzielę siedzę z córką i tłukę matmę, jutro ostatnia szansa na to , ze zaliczy . Nie wiem co się stało z moją córką przez rok, kończyła podstawówkę z dobrymi wynikami, za to pierwsza gimnazjum to tragedia, 3 zagrożenia, masa uwag, zachowanie nieodpowiednie, najchętniej wychodziłaby tylko ze znajomymi i siedziała na telefonie, zero nauki, zero obowiązków. Syn też dał do wiwatu, ale dało się z nim porozumieć- z młodą niestety nie da się tego zrobić. 13-ty rok życia mojej córki zapamiętam niestety na długo. I to , że wychowuję ją sama również nie ułatwia mi sprawy. Za korepetycje w ostatnim miesiącu wydałam kupę kasy, wożę ją na nie do centrum, cisnę ją z nauką, daję szlabany- jednym słowem w 100% koncentruję się na walce z nią o nią. Jutro chwila prawdy- ostatnie zaliczenie. Wkurza mnie to już, czasem mam wrażenie, że to mi bardziej zależy na tym , by w ogóle przeszła do następnej klasy- a jej mało co.  Na początku lipca wysyłam ją na obóz harcerski w bory tucholskie- bez prądu, komórek, w dzikim lesie- jej dobrze to zrobi, a ja odetchnę ździebko. Kusi mnie zaostrzyć dietę pod względem jakości. Póki co nie mam za bardzo czasu pomyśleć o sobie (firma pochłania też dużo czasu). Chudnę, bo nie mam czasu jeść. Wiem, że dobrze na mnie działa ograniczenie pieczywa, makaronów , klusek itd. I lepiej się czuję. Miłego tygodnia dziewczyny, spotykamy się za tydzień ze znów niższą wagą.!

4 czerwca 2017 , Komentarze (4)

No i OK, pierwszy tydzień za mną. 

Już złamałam jedno podstawowe postanowienie- pisać codziennie. Ale tak naprawdę to nie złamałam , tylko zmieniłam zdanie.  Ten tydzień był dla mnie ciężki- cholernie ciężki i stresujący. Myślę, że z tego powodu zobaczyłam w czwartek (wieczorem na wadze 87,7 kg) , ale minęło i się nie liczy. Przede wszystkim jest spadek wagi 1 tyg -1,6 kg. Od poniedziałku jeżdżę autem, strasznie to przeżywam i się denerwuję. Jest to dla mnie stres niemiłosierny i nieporównywalny z niczym innym. Kochane Kierowczynie- ile Wam czasu zajęło  wejście na jakiś poziom normalnej jazdy- dla mnie na ten moment jazda to nic przyjemnego, wręcz przeciwnie. Staram się stosować do sugestii moich znajomych i bliskich- jeździć codziennie. Mimo wszystko. Oczywiście jestem również "nocny rider", jeżdżę z koleżanką na dwa auta, bardzo mi pomaga testowanie rond, zjazdów (Anka- nie ten pas!) przy małym ruchu.  Miłej niedzieli!

28 maja 2017 , Komentarze (4)

Do takiego wniosku doszłam chyba :-) .Kiedy biorę się za więcej niż jedną rzecz- mówię o czymś co ma rangę zadania do wykonania i wymaga dłuższego czasu- wtedy zawsze jedna z tych rzeczy pada. Nie mogę zapomnieć, iż  "w tle" są obligatoryjne procesy- warunkujące przeżycie moje i mojej rodziny ;-) Samotni rodzice  (i nie tylko) wiedzą, o czym mówię. Tak więc ta reszta uwagi, którą mogę poświęcić na DĄŻENIE DO CELU pozwala mi tylko na jedną rzecz. I nic na to nie poradzę. 

W ostatnich  latach więc były następujące cele: 

- studia- zaliczone

- odejście z etatu w korpo  tylko "na swoje"- waśnie odklepałam rok od  tej decyzji i uświęciłam otwarciem nowego biura 

- prawo jazdy- zaliczone ( od tygodnia jestem dumnym kierowcą, a droga do tego była długa i ciężka)

- To teraz czas na odchudzanie.

Nie powiem ,mocno mi w zeszłym roku pokrzyżowała plany choroba, zwłaszcza, ze w lipcu przestałam chodzić , w sierpniu dopiero po szpitalu, najpierw o kulach... Dziś wracam z firmy na piechotę  ponad 3 km. Ale teraz wierzę, ze się uda. Kiedy w 2013 skoncentrowałam się na tym celu, wyszło :-)  14 kg, które niestety wróciły po 3 latach, jak weszły sterydy. Ale i  teraz dam radę! 

Ponieważ jestem kobietą o "słusznej posturze i wadze", to wiem, że na początku dam radę chudnąć po 1,5-2 kg tygodniowo, jak się tylko będę starać ( a będę z całych sił- przyrzekam!) 

Czyli ustanawiam plan minimum na czerwiec: 6 kg do końca czerwca.

Aby mój plan mi się nie rozmył, jak wielokrotnie bywało, przy koncentracji na innych celach- codziennie będzie wpis: choćby, że wszystko poszło OK, zaliczone.

Od jutra zapisuję się na świetną, bardzo popularną  wśród moich znajomych siłownię. Są też zajęcia  nie tylko na poziomie wyczynowym hard level, ale też dla takich osób jak ja.

No i ostatnie założenie : dieta. Trudny element, ale konieczny. Dobrze na mnie działa slow carb, nie chodzę głodna, znam założenia, miałam fajne efekty, więc do dzieła. Nie od jutra, od dziś :-)

4 marca 2017, Skomentuj
krokomierz,2,0,0,1,1,1488633650
Dodaj komentarz

4 marca 2017, Skomentuj
krokomierz,-839,-7.1879501342773,-50,-3012,-554,1488633620
Dodaj komentarz

11 października 2016 , Komentarze (3)

Nie wiem skąd to się bierze, bo na wadze nie widzę specjalnie ruchu, ale fajnie spadły mi obwody- zwłaszcza uda, brzuch, biodra. Oczywiście nie będę na to narzekać, w moim przypadku im mniej tym lepiej :-) .  W dietę już jakoś wrosłam, umiem sobie znaleźć takie rzeczy, które mogę jeść i jest dobrze. Zapominam powoli słodki smak, nie ściga mnie już , a żytni chleb na zakwasie po prostu lubię. Kupiłam wczoraj sobie fajne botki, czas już powoli przesiadać się na odzież sezonową. Siadam zaraz do pracy, tylko chwilami się zastanawiam, jak ja wcześniej dawałam radę z wszystkim, kiedy mnie nie było tyle godzin w domu. Miłego dnia Kochane! 

8 października 2016 , Komentarze (4)

Spadek jedynie 1,3 kg w dwa tygodnie. Mało? Ano niekoniecznie. Ostatnie 14 dni spędziłam w pozycji siedzącej z nogą w gipsie, bez grama ruchu, więc? U nas w domu październik miesiącem zdrowia (albo nieszczęść).

Właśnie się okazało . ze moja córka idzie ze mną łeb w łeb- na wielu płaszczyznach, niestety. Ona też ma boreliozę. Nieaktywną niby, ale zobaczymy co postanowi lekarz. Oczywiście, leczenie dzieci- za rok i do tego w innym odległym mieście- więc pozostaje tylko prywatnie. Do tego  przedwczoraj złamała mały palec u nogi, Obie więc utykamy, co z boku może się wydawać zabawne- ale oby tylko z takich problemów składało się życie. Moja przyjaciółka namawia mnie bym przeniosła się do innej szkoły jazdy. Od kwietnia nie mogę skończyć jazd przepisowych. Wiem, że przez szpital, dwukrotny gips w tym roku trochę mi też uciekło, ale jazdy mam co dwa tygodnie i tak naprawdę nadal nie mam obycia w aucie, bo za każdym razem przyzwyczajam się na nowo. Daję sobie czas do przyszłego tygodnia, jeśli się do mnie nie odezwą - to te 7 godzin i jazdy dodatkowe przenoszę gdzieś indziej.

A tak z innych przemyśleń, to smutne jest to, gdy moja przyjaciółka mówi mi , że zazdrości mi, ze jestem sama. Jej mąż to domowy terrorysta-byłam jego świadkiem na ich ślubie. Ale moja kochana przyjaciółka mając lat 41 rozkwita, ma odchowane dzieci, z którymi ma świetną relację, skończyła studia, zrobiła prawko, na szczęście zna swoją wartość. I naszła mnie pewna konkluzja. Trzy lata temu moje życie wywróciło się do góry nogami przez zdradę- jej mąż i mój ex są przyjaciółmi od piaskownicy do dziś. Skąd tak podobny wzorzec zachowania się w domu, braku szacunku i innych zachowań, o których nawet nie chce się pisać? Zdrada była nie tylko końcem związku, ale dla mnie wtedy była końcem świata. A z perspektywy czasu- mogę uznać jednak, że poniekąd darowała mi wolność,uratowała spokój, niezależność. Przerwała coś, co wyglądało tak jak związek mojej przyjaciółki. I znów twierdzę jak jest mi dobrze. Moja siostra uważa, że ja takim myśleniem zaklinam rzeczywistość. Ona zatruwa mnie pytaniem po odejściu z pracy: jak ty sobie poradzisz, wynajduje milion różnych rzeczy, które mogą nie pójść, bądź pójść nie tak. Poprosiłam ją by nie dzieliła się ze mną swoimi obawami na temat mojego radzenia sobie, bo ja wtedy również zaczynam się bać a to nie powoduje niczego dobrego. Przez ten strach żyłam w zawieszeniu wiele lat, u mnie zmiany jednak odbywają się na lepsze. Pogniewała się. Eh jak zwykle.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.