Nie robiłam wpisu w czwartym tygodniu, bo byłam u rodziny na wsi i... wagowo nic nie drgnęło. Za to dziś zobaczyłam na wadze 84,8 kg. Ale też pod prysznicem rano zauważyłam "luzy w ciele". Czyli czas na to by wziąć się jeszcze za ćwiczenia. Zebrałam się w sobie i ruszyłam na siłownię. Godzina potów i łez. Czas odbudować siebie. Przez półtora roku dochodziłam do siebie. Równo rok temu, przed szpitalem nie mogłam już chodzić, tylko o kulach. To jak dziś się czuję, to zupełnie inna ja. Ale ten czas również mnie czegoś nauczył- pokory, cierpliwości i odporności. Coś mi się chce. Cały dzień zakupy, sprzątanie, szykowanie imprezy urodzinowej mojej córki na jutro. Myślicie, że tort karmelowy i lekkie ciasto jogurtowo-owocowe, to dobry wybór na jutro? Do tego dwie sałatki i kolorowe zawijańce. Jazda idzie coraz lepiej, coraz dalsze dystanse, wbijam się również w centrum. Już się tak nie denerwuję strasznie , tylko mniej. Mam wpadki nadal- to oczywiste, ale nastawienie jest lepsze i to się liczy. Mój plan: za tydzień chcę zobaczyć 83, choćby miało to być 83,9 kg, to ta trójka jest moim celem.Miłego weekendu!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.