Turbo Ewy i ja...
Tak, zabrałam się za turbo-spalanie Ewy Chodakowskiej. Przeczytałam uważnie komentarze dziewczyn na vitalii... i turbo wygrało z killerem.
Wytrwałam do początku ósmej rundy, robiąc w międzyczasie kilka mniejszych przerw i nieco oszukując;) OMG, to było...coś...
Dobiłam się później Pop Pilatesem: inner thigh insanity; super butt workout; legs and thighs workout.
Czuję każdą część mojego ciała.
Ciekawe, czy regularne ćwiczenia coś dadzą... oby. ech...
Kolejny początek... Jak ja nie lubię ćwiczeń
kardio!;)
W sumie nie całkiem to nowy początek - w przeciągu dwóch ostatnich tygodni przećwiczyłam chyba 5 x skalpel Ewy Chodakowskiej (tak mało, bo praca, bo okres... wiecie;)
Wczoraj za to: Trening z Gwiazdami Ewki - oj ciężko było podczas drugiej części, tętno mi skoczyło że ho-ho! Nie lubię takich ćwiczeń, ale udało się i chyba będę to robić częściej...;)
dodatkowo, bo czułam niedosyt:
Pop Pilates: Super Butt Workout oraz Legs and Thighs Workout.
I znów czuję to, co kiedyś: ćwiczyć więcej mi się chce!:)
27.01
No tak. Kolejny raz porażka;) Tak mi ładnie szło z ćwiczeniami, a bo to tamto i przerwałam... Lenistwo i wymówki. Chciałabym zacząć od nowa. Czy tym razem się uda? Oby...
Wagę muszę poprawić - waha się tak 58-59 w zależności od dnia i godziny. Tak żeby chociaż to 5 kilogramów.... koniec świata;)
Skurczyłam się!
cholerka, wczoraj rozmawiałam z babami w pracy i jedna z nich mówi, że ma 158, czyli tyle co ja. Niemożliwe, przecież widzę, że jest wyższa.. No i poszłyśmy się zmierzyć. I wylazło. Ona ma 158, a ja 155. A całe życie (no, pół;) w przeświadczeniu, że mam 158! To zamiast schudnąć 3kg zmalałam 3cm...;)
No cóż, muszę zrewidować moje cele do osiągnięcia - przy tym wzroście jednak BMI wygląda trochę inaczej i bardzo blisko mi do nadwagi...
Dziwne rzeczy..;)
ech...
Musiałam dziiś wyjechać na jakieś bzdurne szkolenie BHP O_o. No i się złamałam - jadłam śniadanie w domu, po szkoleniu byłam jednak tak głodna, że zjadłabym cokolwiek (po 6godzinach...). Kupiłam jakiegoś kurczaka z warzywami i ryżem po chińsku. I zjadłam też trochę ryżu:/ Zła jestem na siebie. No cóż.... Nie poddawać się, iść dalej...
owoce...
ech, dopiero siódmy dzień z south beach. Uwaga, nie ma prawie żadnych efektów! heh, to tylko u mnie mogło się zdarzyć;)
No cóż, jeszcze tylko tydzień i będę mogła jeść owoce! Już nie mogę się doczekać. Już obmyśliłam, że będę tonami wżerać jogurty naturalne z owocami:) tak chodzę i myślę o tym, jabłuszko, cynamon, jogurt i trochę słodzika.... marzenia:)
Domyślałam się, że będę tęsknić za owocami, ale że aż tak...?
Mam wrażenie, że jak będę mogła, to się rzucę na te owoce, a tak też zrobić nie mogę, ech :/
Jakoś lezie. W pracy udaje mi się ciastek nie podgryzać, owoców nie szczypać, żeby tak chociaż mnie jakaś nagroda za to spotkała...
Piąty dzień z South Beach
Ależ mnie w pracy wymęczyli. Dosłownie padam na twarz:(
Jakoś waga niezbyt mi idzie w dół. Chyba jakaś oporna jestem, albo gdzieś coś mi ktoś przemyca;) albo po prostu zbyt dużo, musiałabym zapisywać, ważyć, wyliczać (a na to przy moim zagonionym trybie życia......wiecie).
No to co, zostanę taka jaka jestem? Ale ta oponka jest fuj:/
Czwarty dzień na South Beach
Jakoś tam mi idzie... Wciąż mi się jeść chce, z tym mam duży problem. Mogę sobie jeść soutbeachowo, ale zawsze to dużo... Ech. :/
Na razie efektów nie widać;) Zobaczymy po tygodniu....
Przez mój cholerny nieustabilizowany tryb życia nijak nie mogę ustawić sobie regularności posiłków, jem jak mi wleci w łapy a jak wiadomo, to psuje najwięcej. Chyba właśnie to jest mój największy problem w odchudzaniu. A że poza odchudzaniem trochę innych spraw na głowie... i jakoś tak to jest.
Może będzie lepiej...
Trzeci dzień na South Beach
Trzymam się! W pracy miałam przez kilka godzin za plecami talerzyk z pokrojonym jabłuszkiem ale się nie dałam! Chociaż tak bym sobie zjadła jabłuszko, ech...
Za owocami najbardziej tęsknię, niestety:(
Wagowo nie wiem jak, nie ważyłam się jeszcze. I tak czekam na jakieś "grubsze" efekty po tygodniu dopiero, szkoda nerwów, nie?
drugi dzień z South Beach
Jeść, jeść, jeść....
Trzymam się zaleceń diety, jem ładnie, regularnie i niemałe porcje
Ale tak mi się węgli chce:)
Tak jabłuszko, ciasteczko... ech:(