czyli zaczynamy.... Tak, tak chyba po raz setny ale znowu musze spiąć pośadki. Będąc z wami szczera, muszę sie przyznać, że zaczęłam w poniedziałek tydzień temu ale w weekend standardowo dałam ciała więc na wadze było więcej. Co było a nie jest ...itd. Dlatego też zaczynam od wagi poniedziałkowej czyli 89,6 - masakra. Ale...... jest kilka zmian w dotychczasowym sposobie odchudzania:
Po 1. Waże sie w poniedziałki - żeby mieć bat na siebie i nie obżerać sie w sobotę i w niedzielę
Po 2 . Notujemy co jemy - wracam do starego sposobu, kupiłam zeszyt i wagę kuchenną do domku mojego P. i skrupulatnie liczę kalorię
Po 3. Grupa wsparcia - zapisałam się a dziewczynki przygarnęły mnie do ekstra grupy, która fajnie mobilizuje.
Po 4. - zwiekszam liczbę odwiedzin na siłowni, tzn. teraz było 2 razy w tygodniu, a jak tylko skończy mi sie strasznie bolesna @ to zwiększam do ... ile się da.
I tak składając wszystko razem, może jakoś dam radę. Tym razem uda sie, może nie od razu aż do osiągnięcia pełnego sukcesu, ale może osiągnę chociaz jakiś inny mały cel. Wyznaczyłam go nawet sobie i jest to :
Zobaczyć siódemkę z przodu na ważeniu 24 października
A więc pozostało mi skupić się na celu i walczyć. Niby nic takiego ale same wiecie jak to trudno przychodzi. Cel osiągalny bo 10 kg w sześć tygodni. A jak go osiągnę, to wynagrodzę to sobie jakoś.... Jeszcze nie wiem jak ale napewno coś wymyślę. Może pojade do pobliskiego SPA.... w sumie taniocha tam u nas. Za saune, basen i inne takie baseny termalne 20zł za 70 min.
mate1
14 września 2011, 09:34Myslę że 10 kg w 6 tygodni bedzie ciężko, Ja z moimi 2 kg walczę juz 6 tygodni i liczę w tym tygodniu na kolejny kilogram. najważniejsze aby zrzucone kilogramy byłyu stabilne. Proponuję założyć sobie 6 kg ale żeby to było 6 kilo które nie wróci potem w ciągu tygodnia. Pozdrawiam i wytrwałości życzę