no, bo... bo ja jestem okropnym podróżnikiem. znaczy się... podróżuję fantastycznie, świat ogarniam, kocham, gubię się tylko jeśli chcę, nie spóźniam się na autobusy, samoloty, pociągi, metro...... ale jem. zawsze jak wyjeżdżam. tooony. nie wiem, z czego to wynika, ale żołądek podróżny mam trzy razy większy niż ten normalny.
skoro więc wyjechałam na weekend - to jadłam.... jadłam i jadłam i jadłam. a w przerwie biegałam to tu to tam... chodziłam jak dziki:D
jedzenie zdrowo, ale za to bez umiaru; ćwiczeń wczoraj też nie robiłam (dziś pompki i przysiady tak), ale za to dużo chodziłam.
Niestety taki weekend przekreśla szanse na ładne cyferki jutro na mych kapryśnych (waga&miarka sp z. o. o.). Trudno.... chciało się szaleć to się ma :D
ale ale! żeby ktoś nie odniósł mylnego wrażenia - ja nie mam w planie się ani załamywać ani poddawać. mam tylko jeszcze większą motywację, bo jak to tak to! od jutra rana znowu będzie piękniusio, a chwilowo pochłaniam 1,5l wody, żeby wypłukać wszystko zło co pochłonęłam (zawsze tak robię, zawsze pomaga xD)
xoxo,
Aneczka
aranasweb
18 marca 2014, 21:51Boże ja przez ostatni tydzień podjadałam, podjadałam i podjadałam :P Widzisz, coś nas łączy :P No ja ustawiłam wagę właściwie akuratną na swoim pasku (62kg) ale fakt ze zawsze przy 64 wyglądałam już dobrze ;) ja wiem, że jesteś niska ale 44 kilogramy w odniesieniu do dorosłej osoby działają zatrważająco na moją wyobraźnię ;) mój syn ma 3,5 roku i waży 18 kilo, kurde to prawie połowa :P Dasz radę, lato idzie, jakoś sobie poradzisz. Ja też. Nie mamy wyjścia prawda? :)
Mirajanee
17 marca 2014, 17:59Koń Rafał
sarna88
17 marca 2014, 02:50w takim razie życzę silnej woli :)