(*to to - metr pięćdziesiąt cztery i pięćdziesiąt pięć kilogramów żywej masy)
słabe to to* duchem i ciałem. Jedyne co dobre, to to, że naprawdę zaczęłam się jarać zdrowym jedzeniem. łącznie z tym, że upiekłam dzisiaj chlebek. nie wygląda oczywiście jak chleb i w sumie nie jest pewnie dietetyczny (mąka, drożdże, płatki owsiane, i jako przyprawy sól+cukier+kminek+bazylia+majeranek+tymianek+mięta+coś jeszcze chyba =>przepis oczywiście kradziony.... a następnym razem mniej kminku a więcej mięty), ale musiałam go spróbować, o 22 <3 ale przynajmniej raz zjadłam KOLACJĘ, która nie była obiadem przy okazji... ostatni raz zdarzyło mi się to.... niech pomyślę.... w niedzielę?
w ramach jarania się zdrową żywnością - kupiłam dziś mnóstwo owoców, pomidorki, 3 rodzaje musli (z czego jedne bez cukru z jagódkami goji!), nową herbatkę (szafka pomału się nie domyka), jogurciki, kaszę gryczaną, płatki owsiane, ciemny makaron... może chociaż jak nie schudnę to zdrowsza będę :)
posiłki na dziś:
-musli z mlekiem (10:00)
-jogurt naturalny (14:30)
-sok marchwiowy jednodniowy (16:30)
-sok a la kubuś z biedry (18:30) [w przeciwieństwie do kubusia ma tylko cukier, brak w nim syropu glukozowo-fruktozowego, czyli shitu wielkiego. w ogóle skład ma bardzo krótki ]
-makaron razowy z sosem pomidorowym i klopsikami z indyka (20:00) [pomidorki z puszki, dużo ziół, cebulki i czosneczku. plasterek sera żółtego do smaku. i nie wiem w sumie dlaczego wrzuciłam również łyżkę śmietany, smaku dodała, kalorii również, ale załóżmy, że to rodzice wszystkie dodatkowe kalorie wszamali :D]
-kanapeczki z mojego chleba, sztuk trzy, wszystkie razem o powierzchni... no malutkiej - ma jakieś 2,5cm wzrostu ten chleb, a szerokość keksówki:P z indyczkiem, dżemikiem i dżemikiem. (22:30)
-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, za jedzenie.
ćwiczenia:
prawie brak, albo siedzę w domu i się uczę, albo gdzieś latam - do szpitala, po szpitalu, po zakupy (tyle nakupowałam, że myślałam, że nie dojdę). jak już wspomniałam - tylko pompki i przysiady robię regularnie.
-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, jeszcze bardziej, za płaszczenie tyłka.
-> TERAZ PROSZĘ KRZYCZEĆ, bo nie chcecie czegoś tak fuj oglądać na plaży.
xoxo,
Aneczka.
wymówek mam mnóstwo -> wyników będzie brak -> będzie mi smutno jak cholera -> dalej będę robić tak samo -> nadal nie będę miała ani jednego przyzwoitego zdjęcia z plaży.
sheisevil2013
8 marca 2014, 10:37Krzyczymy krzyczymy ! :D teraz dieta powinna pojsc gladko, bo pogoda dodaje nam otuchy :*
tynabla
7 marca 2014, 21:17Przestań,przestań,przestań! Tyle na Ciebie na krzyczę! Nie jesteś żadne fuj! Zobaczysz jak w te wakacje wyskoczysz na plażę niczym bogini :)
Wisienkawlikierze
7 marca 2014, 17:27Od czasu do czasu warto się oczyścić na pewno. Ale jak się zdrowo odżywiasz, to też już jest duży plus;) Nie jest wcale taka zła ta Twoja focia:) Jakieś ćwiczenia na nogi, spacery, rower, kijki, i będzie super:)
Piekna20letnia
7 marca 2014, 12:14Masz w sumie bardzo podobną figurę do mojej nie jest źle ;) i krzyczeć nie trzeba, czasem zdarzają się takie małe wpadki, grunt żeby wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość :) buziaki :)
wacpanna22
7 marca 2014, 09:31Ja w wieku 15 lat zrobiłam sobie zdjęcie na plaży mimo, że byłam tak samo miękka jak teraz. U Ciebie to głównie uda i brzuch, wszystko da się zrobić.