Długo się nie odzywałem bo w sumie nie ma się czym chwalić... jest marnie.. Nie ogarniam tego co się dzieje i jak to wszystko wygląda.. rodzina- właściwie jej brak... dom hmm tez brak.. firma mi się sypie... kumple gdzieś się pozaszywali.. mieszkam na zadupiu, robię pieprzone minimum tego co muszę . Jakoś w niczym nie widzę sensu... Po co mam tyrać jak zaraz znowu przywali się jakiś dziwy urząd... spotkałem się w weekend ze znajomymi to tylko wkur!@$*ny wróciłem bo jak słyszę o problemach typu tata mi nie chce dołożyć do mieszkania albo mama nie chce zaopiekować się dzieckiem jak che iść potańczyć to mnie wygina (zrobiłaś dziecko to się teraz nim zajmuj!! Chcesz mieszkanie to na nie zapracuj!! - po takich tekstach chyba już mnie nie zaproszą ale to akurat jedyny pozytyw) Nie biegam nie ćwiczę, nie ruszam się za dużo- bo i po co.. Nie jem za dużo ale za to co popadnie.. ale pije za trzech.. no i niestety nie jest to woda a %
W skrócie mam dość i teraz tak patrze to ten post tez nie ma większego sensu ani składu ale co to za różnica...
Pozdr
ide sie napic...