Coś w tym jest. A na pewno było w moim dwutygodniowym szale świątecznym. Jak wiadomo świąteczne obżarstwo przynosi poświąteczny problem w postaci nadprogramowych kilogramów, ale ja się ich pozbędę i wykopię tą szczupłą co we mnie siedzi i nie jest zbyt wyrywna. W sumie to ją odkopię a wykopię tą obtłuszczoną, która ma za dużo zachcianek i poza tą szczupłą zeżarła jeszcze leniwca. Taka locha pojemna.
Ale wróciłam na dobry tor. Focus T25 jest.
Pomijam fakt, że rozpoczynam go po raz 3. Ale ostatni. Wspaniałe, mordercze 25 minut I'm lovin it Chyba mam w sobie coś z masochisty Dziś dzień 3 TOTAL BODY CIRCUIT.
Dieta również jest. 5 posiłków dziennie.
Woda też obecna.
Wpisy są i będą.
Zresztą wszystko będzie. Jeszcze balsamowanie musi wrócić.
Jestem jak Krzysiu
"Racjonalne żywienie,
pięć posiłków dziennie-
uśmiech,
moc,
fitness sport !"
I tego się trzymajmy a będziemy wiecznie piękne, młode i szczupłe
Razem ze mną Focusa robi mama, brat z żoną i chłopak. Każdy u siebie. Zobaczymy kto dotrwa do końca. Cel brata i mój schudnięcie. Reszta się rzeźbi i wysmukla. Bratowa 4 miesiące po ciąży waży mnie jak przed:) Farciara:) Mama nie była tak głupia jak ja i utrzymała wagę, którą razem wypracowałyśmy w zeszłym roku. Mądrala:) Ale chociaż mam z kogo brać przykład.
Znów poukładałam sobie w główce i jestem gotowa na nową walkę ze swoimi słabościami, zachciankami i blokadami. To nie kilogramy są moim wrogiem, ale ja. Sama te kilogramy zaprosiłam i jeszcze o nie dbałam. Więc teraz sama muszę je wyeliminować. Byłam już na półmetku i zawróciłam. Głupota ludzka nie zna granic. A teraz znów zmieniam front i kierunek, by doprowadzić sprawę do końca. W walce z sobą i swoim talerzem warto czasem przypominać sobie co jest dobre a co złe. Co jest niezbędne a co kompletnie niepotrzebne.
Pamiętajmy, że to my decydujemy o tym, co wkładamy do ust i w jakich ilościach. Nie mówię, że trzeba rezygnować ze wszystkiego. Kostka czekolady jeszcze nikogo nie zabiła, ale ja wiem, że na tej kostce bym nie skończyła, więc dziękuję i za nią. Niech nie kierują nami zachcianki, ale znajomość samej siebie i własnego organizmu. Wybierajmy to, co dla niego najlepsze i nie patrzmy na to jak na straszliwą katorgę. Przecież robimy to dla siebie. Na ciastko też przyjdzie pora, ale wtedy gdy stwierdzimy, że jest ok, więc sobie raz na jakiś czas pozwolimy a nie kiedy ślina cieknie nam nie powiem gdzie na widok ciasta na wystawie. Zabijmy tą myśl, że musimy je zjeść. My nic nie musimy. My tylko chcemy moje drogie/drodzy. A najważniejsze czego chcemy to wygrać z pokusami i słabościami. Nagrodą jest utrata kilogramów. Czyż nie tego chcemy?
radomszczak
11 stycznia 2014, 00:19Życie bez wędliny dla mnie nie istnieje :( Uwielbiam kiełbaski i szyneczki... Na szczęście wołowina jest w ... droga, więc kupuję z kurczaka tudzież indyka ^^ Takie chyba mogę, co?
m.rudzielec
9 stycznia 2014, 20:08Fajnie że z Tobą ćwiczą, to bardzo motywuje :) Powodzenia
Electra19
9 stycznia 2014, 17:32hehe to naprawde masz szczeście :) ale chyba nie zaprzeczysz że to pomaga w docenieniu swojej osoby :)
elirena
9 stycznia 2014, 10:44Trzymam kciuki! Ale fajnie, że tyle osób z Tobą ćwiczy :)
Chuda.na.gwalt
8 stycznia 2014, 15:22Kurcze tez jestem jak Krzysiu :D Walcz! Dasz radę! :) A z tą czekoladą to prawda niestety. :/
piaseckav
8 stycznia 2014, 14:49powodzenia, uda się...
ewcia1208
8 stycznia 2014, 14:42dasz rade :)