Miało być systematycznie...Nie było Moja wina, ale teraz będzie!!!
Potrzebuję samodyscypliny, więc wpisy każdego dnia (ewentualnie co drugi). Dłuższych przerw nie będzie.
W tym roku jeszcze nie pisałam, więc jako, że to pierwszy wpis to dołączam życzenia.
Wiadomo, że życzę Wam utraty kilogramów, bo o to nam wszystkim chodzi, ale przede wszystkim życzę Wam utrzymania wagi, nie spoczywania na laurach, bo kilogramy przy odrobinie samozaparcia uciekają. Szybciej, wolniej, ale spadają. Prawdziwym sukcesem jest utrzymanie tej wagi. I na ten rok i kolejne życzę Wam i sobie takich sukcesów, żebyśmy nie trwały w błędnym kole bawiąc się z efektem jojo, ale dumnie utrzymywały nasze osiągnięcia. Żeby rozpoczęta walka była już tą ostatnią, zakończoną pełnym sukcesem,
Poza dietetycznie życzę Wam szczęścia, które dla każdego ma inne znaczenie, więc życzę spełniania się w swoim własnym wymiarze szczęścia, poczucia bezpieczeństwa i iskierki radości podczas codziennych trosk.
A moim największym życzeniem jest abyście bez względu na liczbę kilogramów ZAWSZE, ale to ZAWSZE czuły się nie tylko PIĘKNE, ale i WYJĄTKOWE.
Na koniec roku z reguły robimy podsumowania.
U mnie jak u każdego ten rok jak każdy inny był pełen smutków i radości, był pasmem porażek i sukcesów. Był po prostu życiem. Dietetycznie moje osiągnięcia poszły się walić. Z 96 kg było 82 i czekanie na śliczną 7;) Zastój, brak czasu i lenistwo zaowocowały wahaniem 83/84, więc wzięłam się do roboty, żeby dogonić pasek a nawet spróbować go przegonić. Z chłopakiem niestety często miałam odskocznie od diety tłumacząc sobie, że są tacy co robili cheat day i dali radę. U mnie się to kompletnie nie sprawdza. Nie mogę chodzić na ustępstwa, bo później na zbyt wiele sobie pozwalam. W okresie świątecznym popłynęłam. Przez 2 tygodnie był brat z żoną i 4 miesięczną córeczką. Piękny, rodzinny czas. Pełen słodkości życiowej i talerzowej. Pomyślałam, że skoro moja waga przez tyle miesięcy nie drgnęła to teraz też nie drgnie. A tu niespodzianka. Ślimak jak na pasku stał tak stał i nagle dostał turbo doładowania i pomknął jak szalony. Tylko szkoda, że nie w tą stronę...Także poświąteczny bilans ponad 4 kg na plusie. Stwierdziłam, że gonienie paska nie ma sensu i z ogromnym bólem serca i ściskiem w dupie zmieniłam pasek z 82,2 na dzisiejsze 88,7. Jednak waga działa:( Szkoda, że nie na moją korzyść. Miała być wyczekiwana 7 a tu niespodziewanie zagroziła mi 9 a do tego NIGDY więcej nie dopuszczę!!!
Także na bok sentymenty, cycki do przodu i zabawa trwa. Udało się w zeszłym roku to uda się i w tym.
Teraz - to jest ten dzień
Nie jutro - teraz
Swą szansę masz
Teraz - nim będzie znów za późno
Teraz - to jest twój czas
elirena
8 stycznia 2014, 12:16Tak tak trzeba wziąsć się za siebie i dowalić tej 8 z przodu. Dołączam się do Ciebie i trzymam kciuki. Ja mam ważenie w każdy poniedziałek - mam nadzieję, że już choć pół kilo ucieknie {(to by chyba było te dwa talerze barszczu z uszkami :o) }
Onigiri
7 stycznia 2014, 20:15No i super, że w końcu jesteś :) Spinamy pupki i do dzieła :D
inesiaa
7 stycznia 2014, 14:31Zycze zeby slimak dostal MEGA turbo doladowania w dobra strone;)))
judipik
7 stycznia 2014, 12:58Dziękuje a ja Tobie życzę tego samego, bo tak ładnie to napisas :) Ja wczoraj też zmienilam pasek. Aż żal mi się zrobił, no ale jak człowiek głupi to niech teraz żałuje i bierze się do roboty, oczywiście mowa tu o mnie ;)
elirena
7 stycznia 2014, 12:52Ha. Wiem co czujesz!! U mnie dobiło do 9 z powrotem niestety i też sie zabieram od teraz. Powodzenia życzę!