Cześć Skarbeńki
I znowu zrywam się o świcie, żeby negocjować dobry wynik z moją szklaną Ostatni tydzień ambitnie przepracowałam i liczyłam na łagodny wymiar kary Widziałyście pewnie w moich poprzednich dwóch wpisach, że przechodziłam trochę problemów ze sobą. Ale w końcu wzięłam się w garść i znowu jest dobrze
Kiedy wiec dziś wstałam, pierwsze kroki skierowałam na wagę, bo już nie mogłam się doczekać werdyktu. W tym tygodniu jeszcze mnie @ dopadła, więc kontrolny pomiar wagi wprawił mnie w konsternację (przybyło mi sporo). Ale mimo wszystko ćwiczyłam ambitnie, dietę utrzymywałam i miałam nadzieję na pozytywny wynik. Nie myliłam się - w tym tygodniu zrzuciłam 0,5 kg, czyli w końcu dobiłam do 98 kg Och naprawdę jestem bardzo szczęśliwa, że oddalam się od setki Krok po kroku idę w dobra stronę
Pisałam Wam o moim kryzysie z ćwiczeniami. Udało mi się całkiem nieźle zmobilizować i ćwiczyłam tak, jak planowałam.
Piątek (2.11): spalonych 3.226 kcal
Sobota (3.11): spalonych 3.112 kcal
Niedziela (4.11): spalonych 3.074 kcal
Poniedziałek (5.11): spalonych 3.183 kcal
Wtorek (6.11): spalonych 2.428 kcal - dzień bez treningu
Środa (7.11): spalonych 3.287 kcal
Czwartek (8.11): spalonych 3.062 kcal
Piątek (9.11): spalonych 2.626 kcal - dzień bez treningu
Codziennie piję naprawdę dużo wody. W pracy jedna butelka 1,5l to mało. W domu druga piję, więc w sumie mogę powiedzieć, że wróciłam na dobre tory Czasem przed treningiem wpadam w euforię, jak dawniej (o czym Wam często pisałam), a czasem miewam gorszy dzień, ale się przełamuję i potem już jakoś idzie. Najfajniej się czuję, gdy widzę, że podczas treningu aktywnie jestem w stanie spalić nawet 900 kcal. Nieźle
Ziarnko do ziarnka, jak to mówią. Tempo spadków nie jest u mnie teraz zbyt duże (0,3-0,5 kg), ale wciąż mam cichą nadzieję, że do świąt BN dobiję do 93 kg, czyli u mnie do granicy pomiędzy otyłością i nadwagą. Już nie mogę się doczekać A że ogólnie nawet w święta jestem w stanie zrzucić wagę (jak to było wcześniej), wiec nie boję się zbyt wielki zachwiań
Ostatnio znowu spotkałam się z miłymi komentarzami na swój temat. Parę osób zjechało na Wszystkich Świętych i chociaż przelotnie się z nimi widziałam. Za każdym razem było wielkie WOW, co nie ukrywam, sprawiło mi dużą frajdę Jak wiecie, każde dobre słowo potrafi niesamowicie zmobilizować i dodać sił Dlatego nie poddaję się i wierzę, że jeszcze niejednego zaskoczę, do czego będę w stanie dojść
A w pracy usłyszałam ostatnio komentarz, że naprawdę fajnie już wyglądam. Tylko dalsze pytanie trochę zasiało ferment w mojej głowie. Bo usłyszałam, że skoro tak się zmieniłam, to chyba już nie potrzebuję więcej wagi zrzucać. Taki był przekaz tego komentarza. W sumie staram się wyciągnąć pozytyw z tej wypowiedzi, ale mogłoby to tez trochę demotywująco zadziałać, no nie? Ale ja oczywiście cel wielki wciąż mam przed sobą i walczę dalej
Dziś doszło do mnie, że właśnie mija równych 9 miesięcy odkąd zaczęłam dietę. O rany, a cóż to się w tym czasie urodziło? Może więc warto trochę powspominać? Jak u każdego, moja historia to zarówno wzloty, jak i potknięcia.
Miałam 3 przypadki, gdy waga mi wzrosła (nawet do 1 kg), ale poza tym tendencja była jak najbardziej prawidłowa. W trakcie całej diety nie miałam wielkich kryzysów dietowych. Najgorsze chwile tak naprawdę miałam teraz, po urlopie we wrześniu. Tryb życia przed 2 tygodnie urlopowe był całkiem odmienny od schematu jedzenia 5 razy dziennie co 3 godziny, jedzenie było bardzo różne, a do tego kolacje późno wieczorem. To mnie mocno rozbiło, a do tego doszły problemy ze zdrowiem i dołująca chwilowo pogoda. Więc sumarycznie miałam ciężkie chwile z powrotem do normalnego trybu diety. Ale przełamałam się i z nowymi siłami walczę dalej
Co się u mnie zmieniło poza wagą? Na pewno jem inaczej, niż przed dietą. Kiedyś były to szybkie 3 posiłki: o 7 jogurt, potem o 10 śniadanie (najczęściej 2 kromki z serem żółtym i szynką) i o 16 obiad (najczęściej łyżka ziemniaków, jakieś mięso, surówka). Do tego wieczorami oczywiście głód mnie wypędzał po różne przegryzki typu paluszki, albo cukierki. Ale sobie wmawiałam, że przecież mało jem, to czemu waga rośnie? Dopiero podczas diety nauczyłam się, że pierwsza rzecz to śniadanie, które jem o 6 rano. Do pracy biorę przygotowane dzień wcześniej drugie śniadanie i lunch (jem o 10 i 13), a potem obiad ok. 16-16.30 i po treningu przekąska wieczorna ok. 20-20.30.
Jak jem? Oczywiście zdrowo, jedzenie nieprzetworzone. Dużo serów chudych i jogurtu naturalnego. Trochę owoców i dużo warzyw. A do tego najczęściej kasze, czasem makarony i ziemniaki. Oczywiście mięso, chude szynki i ryby również są w mojej diecie. Moje posiłki są naprawdę obfite i nie głoduję. Zaczęłam dietę od 2.600 kcal dziennie, a teraz jestem przy 2.200 kcal. Przyznajcie, że to naprawdę sporo. Ale przy mojej wadze i ilości ruchu to jak najbardziej ilości odpowiednie. Czasem mam wenę na gotowanie, ale sporadycznie Raczej lubię szybko coś zrobić, bo nigdy nie mam tego czasu za wiele Ale na szczęście ogarniam wszystko
Moja dieta, to też inne zmiany. Cały czas walczę o dobry sen. Wcześniej nie kontrolowałam tej kwestii i chodziłam spać koło północy, a ponieważ wstaję zawsze przed 6 rano, więc nigdy nie miałam dość energii do życia. Teraz, dzięki opasce wiem ile śpię, oraz jaki był ten sen. Opaska o 21.30 daje mi sygnał, że już pora wskoczyć pod kołdrę. I czasem udaje mi się już o 22 zasnąć, ale to sporadyczne przypadki. Jakość snu też jest różna, bo mam dużo pobudek w nocy. Chyba muszę sobie coś kupić na wyciszenie Ale ogólnie i tak jest lepiej, niż to dawniej bywało.
A jak to wszystko przekłada się na wyniki w centymetrach po tych 9 miesiącach?
- Szyja: -1,5 cm
- Biceps: constans (co w sumie mnie cieszy, bo bałam się wielgachnych mięśni przy ćwiczeniu sztangielką)
- Piersi: -10 cm
- Talia: -21 cm
- Biodra: -20 cm
- Uda: -9 cm
- Łydki: - 1,5 cm
Mam jeszcze duże zapotrzebowanie do zrzucenia w piersiach, talii i biodrach, ale wszystko przede mną A kiedy tak patrzę na powyższe wyniki, to aż mnie coś chwyta za serce, gdy przeliczę, do jakich wymiarów powinnam dość za kolejnych 9 miesięcy No cóż, marzenia są po to, by je realizować I ja to robię!
Kochani, trzymam mocno kciuki, by i u Was walka przynosiła wielkie, pozytywne przemiany Na pewno nie u każdego tempo jest wielkie, ale pamiętajcie, że musicie być konsekwentni i nie poddawajcie się, gdy coś nie idzie po Waszej myśli Ściskam Was gorąco i życzę Wam cudownych efektów
Buziaki!
KochamBrodacza
12 listopada 2018, 16:55Ale to zestawienie wygląda świetnie! No ile cm!!! Brawo! Jestem dumna z Ciebie! :) :*
Amas9
17 listopada 2018, 11:25Pięknie Ci dziękuję :) No trochę tego ciała nosiłam na sobie i naprawdę czuję już różnicę :) Aż się dziwię sobie, że wcześniej za walkę się nie zabrałam. Hmm... no może niedokładnie - bo prób miałam trochę. Ale nie byłam tak konsekwentna, jak w tej chwili. I nie miałam takiego wsparcia, jak tutaj :) Buziaki, dziękuję Ci bardzo :)
KochamBrodacza
17 listopada 2018, 16:50Doskonale rozumiem :) Mam podobnie :)
Szkotka116
10 listopada 2018, 16:15Jestem pod wrażeniem twojej konsekwencji i wytrwałości. Trzymam kciuki
Amas9
17 listopada 2018, 11:21Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :) Dużo uśmiechu Ci życzę :)
Grubaskaaa13
10 listopada 2018, 13:01Komentarz został usunięty
martiniss!
10 listopada 2018, 11:59Jesteś przykładem że ćwicząc tak intensywnie można a wręcz trzeba jeść. 2200 to wynik o jakim marzę po wyjściu ze stabilizacji. Także gratuluję Ci! Jak i 98!! Wyjście z otyłości może nie nastąpi przed BN (choć trzymam kciuki) ale nastąpi. Sama dobrze o tym wiesz!A komentarz że może już wystarczy - ale czego? Zdrowego odżywiania i aktywności? By przywrócić organizm do zdrowia po latach zaniedbania? No jakże? Spadek masy to bonus, oczywiście jakże motywujący bo któż by nie chciał mieć wszędzie fałdek które przyznajmy obciążają nas samych. Mimo że odchudzanie jest męczące to stopniowe spadki wagi jednocześnie odciążają i mamy więcej sił ;) Także wierzę zer zmiana już na tym etapie jest gigantyczna!! Ale sama przyznałaś, czujesz się silniejsza, bardziej wypoczęta a jednocześnie gotowa na zdecydowanie większy wysiłek jak te 9 miesięcy temu ;) Jeszcze raz Ci gratuluję!!
Amas9
17 listopada 2018, 11:19Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i ciągłe wsparcie :) Oczywiście nie osiadam na laurach i nastawiam się na dalsze dbanie o siebie i trening :) Waga powolutku spada i sprawia, że moje życie staje się... lżejsze :D Trzymam kciuki, by Twoja stabilizacja przebiegła bez problemów :) Buziaki, ściskam Cię mocno i życzę Ci pięknego weekendu :)
filipAA
10 listopada 2018, 09:10Gratuluję wytrwałości 9 miesięcy na diecie to mega wyczyn :)
Amas9
10 listopada 2018, 09:15Bardzo Ci dziękuję :) Taka dieta, gdzie się nie głoduje, to coś wspaniałego :D Najbardziej cieszy, gdy mimo obfitych posiłków dalej się chudnie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)