Jeden dzień to za krótko, żeby stwierdzić, że taktyka 3 posiłków u mnie się sprawdzi, ale sprawdza się w weekendy i wczoraj też się sprawdziła, przynajmniej nie wróciłam do domu z wilczym głodem i nie rzuciłam się na jedzenie jak wygłodniałe zwierze, a to mnie cieszy...
Emocje trochę opadły po niedzieli, choć zauważyłam, że źle sypiam a u mnie to niebywała sytuacja, bo zazwyczaj nim przyłożę głowę do poduszki to już śpię, ale jest ok. Na spokojnie wszystko sobie ułożę i w głowie i na papierze, mam na to dwa tygodnie, a jak moja przełożona wróci z urlopu to szykuję się do boju. Chyba nadeszła pora upomnieć się o swoje, bo przez 10 lat pracy w tej firmie przerobiłam kilka stanowisk pracy i choć nieraz narzekałam z tego powodu to z perspektywy lat chyba powinnam być wdzięczna, bo umiem więcej niż większość pracowników w mojej firmie, ale czuję się zupełnie niedoceniona i stąd moje rozgoryczenie... mniejsza o to, raczej nie nastawiam się na sukces, bo znam moją przełożona, dziwna osoba, nie lubi ludzi a innych kobiet to już w ogóle, dlatego zakładam, że nie osiągnę tego co chcę, ale nawet jeśli z nią się nie uda, to mam już plan że idę do samego szefa wszystkich szefów...wiem, że mnie lubi, a może nawet nie do końca jest świadomy tego w jakiem ja jestem położeniu w tej firmie. Teraz tylko muszę zebrać wszystkie argumenty ładnie w całość, przedstawić swoje umiejętności i zasługi...bardzo się nakręcam jak o tym mówię, piszę czy myślę i wierzcie mi zaraz łzy mi w oczach stają, zwłaszcza że wiele razy chodziłam chora do pracy, bo mam samodzielne stanowisko pracy i nie zawsze ma mnie kto zastąpić, to nie twierdze wtedy, że nie mnie to nie obchodzi, poważnie traktuję swoją pracę i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której przynoszę L4 i nie zadbam o to, żeby miał mnie kto zastąpić. Dobra koniec tematu, bo mogłabym tak w nieskończoność, a to niczemu dobremu nie służy...
Wczorajsza aktywność:
- 30 min hula hop
- 100 przysiadów sumo z 1,5 kg ciężarkami
- 1,30 min plank
- Turbo spalanie
- 30 min orbitrek
Wyszło prawie 2 godziny ćwiczeń, z tym, że przyznaję się bez bicia Turbo zrobiłam tak na 70%, oj dawno tego nie ćwiczyłam i praktycznie czułam się jakbym zaczynała od początku, lekko nie było i nie wszystkie ćwiczenia wykonałam w takim tempie jak Ewa czy nawet z taką ilością powtórzeń jak ona i już wiem, że nie będzie to mój ulubiony trening, ale raz w tygodniu postaram się go zrobić...w końcu trening musi być wyzwaniem, w przeciwnym razie nie ma efektów...no pot lał się ze mnie strumieniami...
Wczoraj zrobiłam też body wrapping, a w niedzielę masaż bańką chińską.
Powiem Wam też, że wczoraj jak tak ćwiczyłam sobie mój mąż mówi do mnie...przygotujesz mi orbitreka do ćwiczeń...na co ja...a co ty tak będziesz ćwiczył...na co on...no bo ty tak ćwiczysz i jak ja będę wyglądał przy tobie na wakacjach? I tak o to nasz salon zamienił się w profesjonalną salę ćwiczeń...on na orbitreku, ja z hula hop. Mój mąż jest po złamaniu kręgosłupa i chodzenie dla niego to spory wysiłek, ćwiczenia na orbitreku tym bardziej, ale ćwiczył całe 20 minut, był cały zlany potem, ale dał radę. Jestem z niego dumna!!!
Dzisiaj mamy w planach...ja bieganie a on spacer z kijami nordic walking... po prostu ja wybiegnę z domu wcześniej, a on po jakiś 30 minutach wyjdzie i powinniśmy się spotkać na fajnej prostej tresie, ja trochę pobiegam tam i z powrotem...choć tego nie lubię, ale chętnie się poświęcę, a on będzie maszerował z kijami i razem wrócimy do domu...taki plan, co z tego wyjdzie okaże się wieczorem...
Annanadiecie
9 sierpnia 2017, 11:49Wiesz, fajnie że mąż się namówił do ruchu, tym bardziej po tak poważnej sprawie jak złamanie kręgosłupa = to wielki postęp. Tym bardziej że jednak aktywność (nie jestem pewna, jaka, ale jednak aktywnosć może skonsultowana z lekarzem) jest forma rehabilitacji.... Wiele par radzi sobie w ten sposób, że jedno jedzie na rowerze, a drugie obok biega.... Co do sprawy z szefem, to ja chyba od razu udeżyłabym wyżej, zanim ci ktoś skrzydła podetnie....
am1980
10 sierpnia 2017, 08:40Niestety mój mąż na rowerze nie pojeździ...ma problem z lewą stopą i nie dałby rady pedałować, chodzenie z kijami tak, orbitrek tak, ale na rowerze musiałby używać stop, nawet samochód mamy z automatyczną skrzynią bo inaczej nie miałby możliwości jeździć, a tak nie ma problemu;)))
flowerfairy
8 sierpnia 2017, 22:21Turbo kiedyś było moim ulubiony treningiem Ewy. Robiłam go przez pewien czas codziennie, a na rozgrzewkę robiłam Skalpel ;)
am1980
9 sierpnia 2017, 08:07Ja też przez pewien czas robiłam turbo kilka razy w tygodniu, ale od tego skakania zaczęło bolec mnie kolano i odpuściłam
liliana200
8 sierpnia 2017, 21:13Próbowałam 5 posiłków i czułam się przejedzona, zmuszałam się żeby jeść. Wolę już 3 konkretne posiłki i tak mi najlepiej. Śniadanie obiad i kolacja. Zaskoczony się zdarzy, że ślubne coś do kawy. Bo kawa do śniadania mi nie wchodzi. Musi być herbata, a ja herbaciana baba jestem. U mnie tych trunków do wyboru do koloru. Co do pracy, warto walczyć o swoje i nie dać się. To że twoja przełożona nie lubi kobiet to już jej problem. Musi każdego pracownika traktować na równi nie ważne jakiej płci jest. Takie głupie pierdolenie, że nic ci się nie należy. Ja bym waliła od razu do "najwyższego". Pokaż mała na co cię stać. Mąż niech poćwiczy rozrusza się i od razu lepiej się poczuje. Ale nic na siłę jak zacznie go boleć.
am1980
8 sierpnia 2017, 21:42U mnie zawsze do śniadania kawa, herbata dla mnie może nie istnieć, nie pije w ogóle, ostatnio trochę zielonej, ale nie dlatego że mi jakoś wybitnie smakuje, raczej dla zasady, jest i trzeba ją wypić, ja po tych dwóch dniach o trzech posiłkach czuję się naprawdę dobrze, nie jem ogromnych porcji, wszystko w granicach norny i zapotrzebowania kalorycznego, ale ani wczoraj ani dzisiaj nie miałam napadu głodu, mam nadzieję że ta taktyka u mnie się sprawdzi, co do pracy też miałam już ochotę iść do najwyższego jak to ładnie ujęłaś, ale wolę poczekać aż emocje opadną, chcę się dobrze przygotować do tej rozmowy, a liczę się z tym, że u najwyższego to i tak się skończy, bo tak jak pisałam tamta franca zawsze jest na nie...jak to dobrze że chociaż tutaj mogę się wygadać, że ktoś mnie wysłucha i wyrazi swoje zdanie, bo ja z mężem pracuje w jednej firmie i czasami mam wrażenie, że on tak dziwnie reaguje jak coś zaczynam narzekać na pracę...np. w niedzielę zapytał mnie czy ma spytać jakiegoś znajomego, który ma sklep odzieżowy, czy nie miałaby pracy dla mnie...normalnie myślałam że szlak najjaśniejszy mnie trafi...w sklepie cały dzień w robocie i do tego w weekendy, odebrałam to jakby chciał się mnie pozbyć, liczyłam raczej na to że powie coś w stylu...przykro mi kochanie, wiem że jesteś niedoceniana, a tyle pracujesz a on do sklepu chce mnie wysłać...
am1980
8 sierpnia 2017, 21:44A i żeby była jasność, nie gardzę pracą w sklepie i gdybym innej możliwości nie miała to wzięłabym cokolwiek, nawet sprzątanie...
LondonCity
8 sierpnia 2017, 14:13PS. U mnie zajelo jakis tydzien zeby sie przyzwyczaic do 3 posilkow bez ciaglej checi snakckowania ale to zalezy od osoby I tego jak czesto jadal. Niektorzy ciagle cos skubia - orzeszki, nasiona, owoce..
LondonCity
8 sierpnia 2017, 14:123 posilki dziennie I zero podjadania to podstawa sposobu odzywiania "Metabolic balance". Poczytaj o tym bo to ciekawe. Ja to stosowalam ze swietnymi efektami w zeszlym roku I wlasnie do tego wracam bo zawalilam. Metabolic balance uwaza ze ciagle jedzenie prowadzi do tego ze jest sie ciagle glodnym bo ma sie ciagle podniesiony poziom insulin. Przerwy pomiedzy posilkami powinny wynosic przynajmniej 5 godzin a dobrze jest czasami zrobic dluzsza przerwe na przyklad 14h (w sensie wczesna kolacja np o 18 a potem sniadanie o 8 rano). U mnie idealnie sie sprawdza - wszelkie diety 5 lub wiecej posilkowe u mnie konczyly sie porazka. Natomiast wiekszosci ludzi trudno przejsc na taka diete bo przede wszystkim mentalnie nie potrafia tego przejsc no bo od lat mowi sie ze malo I czesto no to jak nagle jesc 3 posilki. Jednoczesnie trzeba uwazac zeby podczas tych 3 posilkoiw sie od razu nie napchac tylko jesc z glowa...
am1980
8 sierpnia 2017, 14:51to ciekawe co piszesz, na pewno poczytam, bo naprawdę czuję się o wiele lepiej... naprawdę nie mam ochoty na podjadanie i nie czują ssania w żołądku jak to było przy jedzeniu 5 posiłków, faktycznie byłam cały czas głodna, na razie drugi dzień i jest ok, też nie jest tak, że od śniadania do obiadu nie zjem nic, bo najczęściej wpadnie jakiś owoc, wczoraj nie liczyłam nawet kalorii bo trzymałam się w ryzach i nie ma opcji żebym przekroczyła swój limit, a poza tym przy tej aktywności to może i za mało zjadłam, ale głodu nie czułam...mam nadzieję, że znalazłam sposób na siebie, poczytam o tym metabolic balanse...dziękuje za podpowiedź
angelisia69
8 sierpnia 2017, 14:05nie ma co sie kryc w cieniu a walczyc o swoje!!tym bardziej ze juz tyle lat w tej firmie,czas by docenili porządnego pracownika,a im bardziej sie cenisz tym wiekszy szacunek zyskujesz w oczach przelozonych ;-) tak wiec szykuj obszerna przemowe i twardo stąpaj do gabinetu dyra/szefostwa za te 2tyg ;-) Ja jem 4posilki i pomiedzy nimi jablko,tak mi najlepiej i nie rozdrabniam sie zbytnio.Fajnie ze maz tak chetny do walki z Toba,napewno lepiej na tym wyjdzie niz lezac na kanapie z piwkiem w reku-obserwowac żonkę :P Pieknie cwiczysz,ja 2h 3razy w tyg robie na silce, i 1h 2razy w tyg na cardio poswiecam
am1980
8 sierpnia 2017, 14:57Własnie ja zawsze byłam z tych szarych myszek, które wolały siedzieć cicho. bo jak się zacznę upominać to jeszcze mnie zwolnią...naprawdę tak myślałam, ale moja czara goryczy się przelała i idę walczyć o siebie bo jak nie ja to kto się wstawi za mną? no to Ty nieźle dajesz czadu z ćwiczeniami, ja mam zamiar tak ćwiczyć tylko do urlopu, czyli przez najbliższe 5 tygodni, a później trochę zwolnię, zakładam oczywiście, że osiągnę swój cel przez te 5 tygodni...miłego dnia
angelisia69
8 sierpnia 2017, 15:37ale wlasnie po osiagniecu celu nie powinnas zaprzestawac z cwiczeniami,bo wtedy ten cel szybko ucieka.rozumiem przestac byc na redukcji,ale aktywnosci nie powinnas zmniejszac bo zwiekszajac jedzenie automatycznie waga zacznie wzrastac
am1980
9 sierpnia 2017, 08:10Wiesz na pewno na dłuższą metę nie dam rady ćwiczyć po 2 godziny dziennie, to dla mnie nie realne i fizycznie i logistycznie niemożliwe, teraz się spinam bo chcę trochę schudną do urlopu...mam nadzieję, że znajdę jakiś złoty środek i będzie dobrze...miłego dnia;)))
aniapa78
8 sierpnia 2017, 13:54Biję pokłony przed Tobą- jesteś mega jeżeli zrobiłas Turbo i jeszcze orbi i te inne ćwiczenia! Nie dałabym rady. Mi w Turbo brak chwili przerwy na wodę. Fajnie tak ćwiczyć z mężem.Będę trzymała kciuki by w pracy wszystko poszło jak chcesz:)
am1980
8 sierpnia 2017, 14:58Takie słowa z Twoich ust...bardzo dziękuję...ale coś mi się wydaję, że przy Twoim poziomie wytrenowania spokojnie podołałabyś tym ćwiczeniom i jeszcze miała ochotę na więcej, miłego dnia;)))
NaDukanie
8 sierpnia 2017, 13:44Maz jak widac chce cie wesprzec nie tylko duchowo :) Super... Jestes nastawiona bojowo na sytuacje w pracy to jeszcze dodaj do tego troche pozytywnego myslenia i wiary ze uda ci sie postawic na swoim. Ciezko jest wyjsc ze strefy komfortu ale jest to jak najbardziej mozliwe :) Szefowa bedzie zdziwiona twoim podejsciem ale pokaz ze potrafisz. Juz byly lzy i smutek , czas na uszykowanie argumentow i piers do przodu. Jestes '' kobieta , woda , ogniem , burza , perla na dnie ...wolna jak rzeka ...'' nigdy nie poddasz sie :) Pusc sobie ten utwor w chwilach kiedy watpisz w siebie ... Oby tych chwil bylo jak najmniej moja droga :) I pieknie pocwiczone , podziwiam..70% lepsze niz nic , pamietaj!
am1980
8 sierpnia 2017, 15:35Myślę, że tak, że może szefowa się zdziwić, bo ja raczej z tych posłusznych cieląt co to wykonają każde zadanie, które im się zleci i nie oczekują nic w zamian, nawet jak nie należy to do zakresu moich obowiązków, wiesz jestem tak bojowa nastawiona, że chciałabym już, teraz, zaraz tą sprawę załatwić, ale wiem też że emocje nie są dobrym doradcą, dlatego spisuję sobie wszystko co działa na moją korzyść, będę miała czas ubrać to profesjonalnie w słowa i do boju...a żeby ją bardziej podkurwić to mam nadzieję, że prze te dwa tygodnie trochę wysmukleje i będę pewną siebie kobietą świadomą swej wartości i swoich umiejętności...gorzej że z niej to taki typ pt..."nie, bo nie" ...fajnie co, kobieta lat 41 na stanowisku dyrektora taką argumentację przedstawia swoim podwładnym, trochę to śmiechu warte, a tak w ogóle to bardzo lubię swoją pracę i nie chciałabym jej zmienia, boję się, że mnie stres zeżre jak pójdę na tą rozmowę, ale dość o pracy...my działamy dalej, robimy swoje, ćwiczymy, zdrowo jemy i jest pięknie, miłego reszty dnia;)))
NaDukanie
8 sierpnia 2017, 16:00Ah uwielbiam takich ludzi '' nie bo nie ''... od reki riposta '' To w takim razie juz tyle sie znamy ze przeciez tyle sie znamy i mysle ze znajdzie pani swietne argumenty'' :) Wiem ze latwo sie mowi ale warto sprobowac skoro i tak sie nastawiasz na to :) Element zaskoczenia to dobry element :) Dasz rade :)
am1980
8 sierpnia 2017, 17:46Dobry tekst...zapisuje, bo ja wszystko zapisuje co działa teraz na moją korzyść i co może mi się przydać w tej rozmowie, dzięki;)))
NaDukanie
8 sierpnia 2017, 18:11Kurde ale mi sie tam slowa powtorzyly w tym tekscie hihi