Jak normalnie nie lubię narzekać, zwłaszcza na sytuacje, na które nie mam wpływu, np. na pogodę, tak teraz rzucałabym bluzgami, bo już rzygać (PRZEPRASZAM!!!) mi się chce na ten deszcz...
W poniedziałek zrobiłam sobie reset po trzech dniach biegania, w nadziei, że pobiegam we wtorek...ale gdzie tam. Do godziny 15-ej piękna pogoda, a kilka minut przed trzecią rozpętała się burza i deszcz, który trwał do późnego wieczora. Miałam nawet nadzieję, że jak burza minie, drogi trochę obeschną to wyskoczę na bieganie, ale nawet jak na chwile przestało padać to zaraz zaczynało od nowa. Byłam tak nastawiona na to bieganie po pracy, że nawet obiad zabrałam ze sobą...z tego wkurzenia zjadłam w domu dużego loda...i szczerze żałuję, naprawdę. Nawet nie do końca jestem przekonana, czy miałam na niego ochotę czy to raczej był efekt tego, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na szczęście później już nic nie jadłam, żeby zrekompensować ten nadmiar kalorii.
Oczywiście posprzątałam też trochę, ale i tak piętrzy się u mnie góra prasowania...chyba już od miesiąca i tak ciągle dokładam coś nowego...może dzisiaj bym się wzięła za to, bo z tego co widzę za oknem z dzisiejszego biegania też raczej nici...pada od samego rana i to tak dość konkretnie...wiem, że mogłabym wskoczyć na orbitreka, ale wiem też, że pewnie nie będzie mi się chciało, a z drugiej strony wykorzystam ten czas na wspomniane prasowanie i sprzątanie. generalnie nie jestem zwolenniczką sprzątania w sobotę, dla mnie to głupota. Dla mnie to dzień święty, wolny i mam go poświecić na robienie tego co lubię i co sprawia mi przyjemność. O tyle o ile sprzątanie nie jest dla mnie karą i bardzo lubię porządek, to i tak bardzo odpuściłam i nie mam już takiego fioła jak kiedyś, że w piątek po pracy całe popołudnie sprzątałam, ale to tak na tip top, chyba tylko okien co tydzień nie myłam. Dzisiaj robię to co naprawdę muszę...każdego dnia coś, wczoraj np. posprzątałam łazienkę, to dzisiaj pewnie WC , kuchnia i prasowanie, jutro kurze i odkurzanie, a w piątek mycie podług...rozkładam sobie sprzątanie na cały tydzień, nie wiem czy to lepszy sposób, ale wtedy nie odczuwam tego tak bardzo i mam też czas na inne rzeczy...
Zrobiłam też wczoraj fit deser, ale nie jadłam, za kare za tego loda, tylko spróbowałam, z przepisu liliany200...banany, mleko kokosowe i kakao...taki mus czekoladowy...pycha...po oblizywałam tylko łyżkę, ale już się cieszę, że dzisiaj będę mogła sobie go wszamać...A teraz biorę się do pracy...
liliana200
25 maja 2017, 12:41Hahaha dobrze, że tylko łyżkę oblizałaś :) bo moje dziecko zjadło mi całą miseczkę a ja obeszłam się smakiem, ale za drugim podejściem już sama zjadłam. Jakbyś włożyła na godzinę do zamrażarki będzie przypominać lody. Ja sprzątam wtedy kiedy mam natchnienie. Nie świruję z tym sprzątaniem bo ile można, a prasowanie tylko jak coś potrzebuję. Świeżo wyprane poskładam i do szafy.
am1980
25 maja 2017, 13:07życie często weryfikuje priorytety...ja też już nie świruję z tym sprzątaniem, robię co niezbędne, wiadomo od czasy do czasu trzeba zrobić generalne sprzątanie, ale na co dzień tyle mi wystarcza... i nie dziwie się, że mała zjadła Twoją porcję...takie pyszności znikają w mgnieniu oka...