No właśnie...kto zna odpowiedź na to pytanie? Wiadomo nie od dziś, że najlepsze jedzonko jest zawsze u rodziców...ten smak domowego jedzenia, które zna się z dzieciństwa, jest po prostu jedyny w swoim rodzaju...
A ja mieszkam bardzo blisko rodziców, bo dzieli nas tylko jeden blok...Ma to swoje zalety, ale i wady, choć raczej jest więcej zalet. Co jest wadą...a no to, że jak nie mogą sobie z czymś poradzić, jeśli chodzi o współczesną technikę, to wiadomo, że zadzwonią do mnie...ale teraz jak tak się głębiej nad tym zastanawiam, to stwierdzam, że wcale mi to nie przeszkadza, choć zdarza się, że kilka razy tygodniu odbieram telefon, że jest problem do rozwiązania i albo ja albo mój mąż musimy iść sprawdzić co się stało. Jednak tak naprawdę to cieszę się, że są blisko i mogę mieć oko na nich. Wiadomo, nie młodnieją i z czasem mogą wymagać pomocy i opieki, a ja jestem bardzo związana z rodzicami, kocham ich bardzo i nie wyobrażam sobie, że nie mogłabym się nimi opiekować na starość, że mieszkają daleko i są zdani sami na siebie...Ja mam co prawda dwóch starszych braci, ale oni mieszkają 25 km od rodziców, a poza tym wiecie...synowa czy syn nigdy nie zajmie się tak rodzicami jak córka...
Ale jest jedna zdecydowana wada bliskiego mieszkania z rodzicami... a mianowicie to, że rodzice nie pozwolą Ci schudną, zgłodnieć, nie pozwolą Ci wyjść z domu jeśli najpierw Cię nie nakarmią albo nie obdarują wałówką na kilka najbliższych dni... i tak np. w piątek po pracy i po obiedzie poszłam do rodziców, a tam co...racuchy z jabłkami...3 malutkie, ale jednak...jeszcze nie zdążyłam się rozebrać, a oni już...choć siadaj, jedz...no i zjadłam, bo rodzicom się nie odmawia, a ile radości im to sprawia jak mogą mnie nakarmić... dzisiaj też obiadek od rodziców...rosołek z makaronem...ja bardzo rzadko gotuję, dlatego z chęcią zjadam, kluski śląskie z pieczenią z wołowiny i ćwikłą...no czegóż chcieć więcej, wszystko pyszne i w ilości na dwa dni. Ja nie gotuję takich smakołyków, bo raz, że nie mam talentu, a po drugie to takie mało dietetyczne... Jednak jaki to luksus, że nie muszę gotować obiadu i to przez dwa dni z rzędu... A takie obiadki od rodziców bardzo często się zdarzają...no i jak ich nie kochać!!!
monka78
6 marca 2017, 20:20ja często dostaję od mamy wałówki do domu, bo ona już tego nie zje.Mama gotuje najlepiej chociaż już się przestawiła na lżejsze jedzenie.Kochane mamy :)
am1980
6 marca 2017, 20:36święta racja!
Annanadiecie
6 marca 2017, 09:27A może cieszyć się tymi przysmakami, tylko.... zjeść ich mało? No wiesz, pieczeń nie jest zła, zjedzona z surówką i kilkoma kluskami też nie zrobi ci nie wiem jakiego pogromu na diecie..... Grunt to proporcje (surówki do klusek szczególnie!). A takie domowe mamusi jedzonko jest najpyszniejsze na świecie:-)
chanach77
6 marca 2017, 09:39Zgadzam się z tym w 100 % dobre jedzenie nie jest złe tylko porcje odpowiednie i już.
aniapa78
5 marca 2017, 20:36Też mieszkam blisko rodziców. Tak samo jestem bardzo z nimi związana. Rodziców docenia się jak się dorośnie. Cały czas tłumaczę to mojej najstarszej córce która zaczyna przechodzić okres buntu.
am1980
6 marca 2017, 08:26coś mi się wydaje, że nie przetłumaczysz...człowiek sam musi do tego dorosnąć...
Sunniva89
5 marca 2017, 18:25mam to samo, mieszkam daleko ale i czesto jezdze do mamy, jak tusie oprzecjej pierogom albo naleśnikom no jak?
am1980
5 marca 2017, 18:40Wiem o czym mówisz bo ze mną jest to samo...ja sama nie robię takich rzeczy, bo sama musiałabym zjeść wszystko, ale pierogi mamusi...no niebo w gębię...
dietacambridge2017
5 marca 2017, 16:16Ja też kochana mieszkam blisko , ale od dzisiaj po prostu ograniczę chodzenie tam , bo u mnie kończy się tak samo hehe a nie mogę się złamać.
am1980
5 marca 2017, 18:41Ciężki los kobiety na diecie...wiecznie jakieś rozterki...3maj się dzielnie...