A więc dietetycznie dzień zaliczony na "+"...
6.30... siemię lniane zalane na noc (podobno dobrze robi na jelita), pół szklanki maślani naturalnej i owsianka na wodzie, bez żadnych dodatków...
9.30... sałata, pomidor z duszoną piersią z indyka z odrobina oliwy i ziołami...małe jabłko
12.30... banan + małe jabłko
15.30... (miałam zamiar pobiegać, ale u mnie cały czas coś leci marznącego, mgła i smog całkowicie ograniczają widoczność i wygląda to tak, jakby cały dzień była godzina 17...taka szarówa) a więc na obiad barszczyk biały z kiełbaską i jajkiem, pyszny, kwaskowy, taki jaki lubię, mój mąż twierdzi, że to jest najlepszy barszczyk jaki jadł, a ja generalnie nie jestem masterchefem i zdaje sobie sprawę, że nie umiem gotować ale zachwala go pod niebiosa...niech mu będzie, mnie jest w każdym bądź razie miło...
Czuję mięśnie po wczorajszych ćwiczeniach...lubię to uczucie. Hula hop 30 minut zaliczone, na nic więcej nie miałam czasu, musiałam troszkę ogarnąć dom, przygotować nam jedzonko na jutro do pracy i na obiad i już musieliśmy zbierać się do kina... "Sztuka kochania"... wrażeniami podzielę się jutro...
Miałam dzisiaj ochotę na coś słodkiego, ale nie, nie skusiłam się. Z resztą nie miałam nic pod ręką, nauczyłam się zabierać do pracy tylko to co mam zaplanowane do zjedzenia...nie biorę już nic na "wszelki wypadek"...bo w takiej sytuacji zawsze skusiłam się na coś dodatkowego, a to batonik, a to kawałek czekolady, a to wafle ryżowe. Ostatnio już nawet w domu nie trzymam takich rzeczy, bo wiem, że jak dopadnie mnie kryzys to coś wszamam... a tak nie ma to nie jem... logiczne.
Co do ręki, to dzisiaj jest dużo lepiej, może wczoraj tak bardzo mnie bolała, bo przy ćwiczeniach trochę nią pomachałam...mam nadzieję, że mimo wszystko przejdzie samo i obędzie się jednak bez lekarza... w każdym bądź razie, dziękuję za okazaną troskę...
liliana200
8 lutego 2017, 21:01Ale takie swojskie obiadki są najlepsze, Gesslerowa może się schować!
am1980
8 lutego 2017, 21:33oj najlepsze, ale ja w gotowaniu nie jestem zbyt dobra... w pieczeniu ciast i owszem...niestety... a później trzeba to jeść, dlatego już tyle nie piekę, a jak piekę to większość ciasta rozdaje albo zabieram do pracy...i częstuje koleżanki coby były grubsze ode mnie...ha ha
agacina81
7 lutego 2017, 21:29Tez zabieram to co mam w planie zjesc :) dzis jednak zjadlam lody, bo mi sie chcialo jakiegos deseru. Ale zaraz pojechalam na silownie, a tam zaczal mnie bolec brzuch jak na @. Sprawdzilam w aplikacji i faktycznie juz czas :/ ze tez telefon teraz pamieta o wszystkim :D
am1980
8 lutego 2017, 07:31ja też czasami sobie pozwalam na dodatkowe smakołyki, ale w głowie od razu czerwona lampka, że trzeba to wybiegać, wypocić, wyćwiczyć... ach te kobiety...mają jednak przerąbane... jak nie urok to @... miłego dnia
agacina81
8 lutego 2017, 09:46Jak mam diete rozpisana, to nie jem nic dodatkowego, ale wczoraj mialam wilne j chyba troche z nudow zjadlam... ale w drugiej strony juz mnie to czasami wkurza, ze tak wszystkiego trzeba sobie odmawiac. Nawet na instagram staram sie nie wchodzic, bo nawrzucaja tych fit potraw i potem glodna jestem. Cale szczescie malo mam osob, ktore nirmalne zarcie wrzucaja ;)
JAGODA.malgorzata
7 lutego 2017, 20:56A ja idę pierwszy raz na siłownię od nie wiem kiedy ,i mam nadzieję ,że też poczuje swoje mięśnie w końcu .Miłego seansu i oglądania :)
am1980
7 lutego 2017, 21:29No to powodzenia na tej siłce, a film fantastyczny, naprawdę warto zobaczyć, polecam!!!