Chciałabym tak naprawdę nie zamieszczać tego wpisu, no ale cóż... życie jest okrutne i nad nikim nie ma litości... Miesiąc temu chwaliłam się, że jestem w ciąży, to pora najwyższa napisać, że już w ciąży nie jestem. 12-go lutego dowiedziałam się, że moje maleństwo nie żyje, nie wiadomo tylko od jakiego czasu... To był 10 tydzień, a wg badania USG 6 tc. I tak nic by się nie dało zrobić ani w żaden sposób zapobiec temu nieszczęściu, tak się po prostu zdarza, przynajmniej ja sobie tłumaczę to w ten sposób... Tak naprawdę nic mi się nie działo, 11-go lutego zaczęłam troszkę plamić, ale nie chciałam panikować, bo ciągle coś wymyślałam i nie chciałam martwić mojego męża moimi kolejnymi pomysłami. Pierwsze co zrobiłam to wiadomo internet, a tam znalazłam pocieszenie, że najczęściej nic złego nie musi to oznaczać, ale lepiej skontaktować się lekarzem. Piątek rano, ani jednego lekarza w całym mieście. Pojechaliśmy do szpitala na SOR. Miałam nadzieje, że tylko mnie zbadają, powiedzą, że wszystko ok, każą się oszczędzać, leżeć i takie tam. A tam od razu przyjęli mnie na oddział, a ja goła i wesoła... nie miałam nic ze sobą, mąż kupił mi jakąś koszulę i kapcie w szpitalu, później dowiózł mi moje rzeczy. Po przyjęciu USG... i pytanie czy czekamy aż sama poronię czy może robimy zabieg. A ja nic nie zrozumiałam... jaki zabieg, a co z moim dzieckiem. Ja rozumiem, że trudno oczekiwać, że lekarze będą nad każdym płakać i się rozczulać, ale uważam, że można mi było to przekazać z jakimś większym wyczuciem. Dopiero jak spytałam czy to znaczy, że moje dziecko nie żyje, lekarz odpowiedział... no przecież widzi pani, że nie ma echa płodu... A ja nic nie rozumiałam, nic nie widziałam... Ponieważ byłam już po śniadaniu, nie mogli mi zrobić zabiegu, bo trzeba być na czczo. Przepłakałam cały dzień, byłam tak zmęczona od płaczu, że spałam i płakałam na przemian... W sobotę wieczorem zaczęło się moje poronienie...koszmar i nie będę tutaj tego opisywać. W niedzielę przyszedł na dyżur w końcu jakiś ludzki normalny lekarz, wziął mnie na badanie, pokazał USG i wszystko wyjaśnił, ale i tak musiałam zostać poddana zabiegowi. W poniedziałek wyszłam do domu, przesiedziałam 2 tygodnie na L4 i wczoraj wróciłam do pracy. Wiadomo, zaniedbałam się przez ten czas, w sensie diety a raczej jej braku i braku ćwiczeń, ale z tym akurat byłam już na bakier dużo wcześniej, tzn. od momentu kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży nie miałam sił na ćwiczenia, miałam nadzieję, że w końcu lepiej się poczuję i będę mogła sobie pozwolić na aktywność fizyczną w II trymestrze, no ale cóż nie było mi dane się przekonać...
Przy tej okazji chciałabym podziękować tym wszystkim, którzy już wcześniej wiedzieli o moim poronieniu i służyli dobrym słowem, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. Szczególne podziękowania należą się dla kirsikka. Kochana bardzo Ci dziękuję za każde twoje dobre słowo, służyłaś radą i pomocą od samego początku jak napisałam, że jestem w ciąży, doradzałaś, podsuwałaś dobre pomysły i lektury warte przeczytania, ale też jako pierwsza wyraziłaś swoje współczucie, po tym jak gdzieś między wierszami wyczytałaś, że poroniłam. Naprawdę w tamtym momencie bardzo dużo mi pomogłaś i "rozmowa" z Tobą była dla mnie bezcenna. Moje uznanie dla Ciebie jest tym większe, że przecież się nie znamy, pewnie nigdy nie poznamy a Ty poświęcałaś swój prywatny czas, mimo, że sama jesteś w ciąży i masz małe dziecko, żeby mnie pocieszać.
KIRSIKKA JEŚLI TO CZYTASZ CHCĘ CI BARDZO PODZIĘKOWAĆ ZA WSZYSTKO CO DLA MNIE ZROBIŁAŚ!!!
A ja tak jak napisałam w tytule wracam do życia, mimo, że ból pozostanie to wiem, że muszę wracać do żywych, choć tak naprawę nie mam jeszcze na to ochoty.
Pora wziąć się za siebie, wrócić do biegania jeśli tylko pogoda na to pozwoli i dalej gubić zbędne kilogramy. Może jeszcze kiedyś będzie dane mi zostać mamą... a nawet jeśli nie to i tak wiedzcie, że przez te kilka tygodni czułam się wyjątkowa i wyróżniona przez los!!!
Pokerusia
4 marca 2016, 09:50Ojej, bardzo mi przykro:( Przytulam:* Nie załamuj się, jeszcze wszystko przed Wami:)
am1980
4 marca 2016, 10:08Dziękuję ci bardzo, nie załamałam się, ale jest to bardzo przykre, czas leczy rany i każdym dniem będzie lepiej, dziękuję raz jeszcze za wsparcie
savelianka
4 marca 2016, 00:24bardzo mi przykro.
am1980
4 marca 2016, 06:12niestety takie życie, okrutne...sama dobrze o tym na pewno wiesz, mimo wszystko trzeba żyć dalej, ale dziękuje za wpis, pozdrawiam serdecznie
amadzika
3 marca 2016, 13:46Niestety wiem przez co przechodzisz....też mam stratę za sobą i to podwójną bo miały być bliźnięta...Trzeba czasu, spokoju i wewnętrznego przyzwolenia na przeżycie każdego z etapów po stracie...Nie powiem Ci, że po jakimś czasie mniej boli czy człowiek zapomina...Ale trzeba żyć dalej dla siebie i dla kochanych osób dookoła. Trzymaj się ciepło! Kiedyś będzie nam dane zostać ziemskimi Mamami bo Aniołkowymi już jesteśmy...
am1980
3 marca 2016, 13:52tak mi przykro, z powodu Twojej straty, nie wyobrażam sobie jak przeżyć to co Ciebie spotkało, zwłaszcza, że kiedyś marzyłam o bliźniakach, masz rację boleć będzie zawsze, nawet wczoraj pisząc ten wpis poryczałam się, ale nie zapomnę nigdy, wiadomo tego że trzeba żyć dalej, ale ból i pamięć o moim nienarodzonym dzieciątku pozostanie we mnie zawsze, dziękuję Ci bardzo za twój wpis
NewShape2017
3 marca 2016, 12:03E mialo być 3 litry wody.
NewShape2017
3 marca 2016, 11:51Hej wpisz w google to sporo artykułów pokaze sie. Ja pilam do tej pory okolo 5 litrow czystej wody plus 2 kawy i 1 herbate i puchlam i zle się czułam od kad zmniejszylam o polowe odczuwam poprawe samopoczucia.
NewShape2017
3 marca 2016, 11:40Hej co do zatrucia wody to nie jest moj wymysl i sporo jest artykulow na ten temat w necie. Sama bym w to nie uwierzyla gdybym na wlasnej skorze nie doświadczyła.
am1980
3 marca 2016, 11:42to ciekawe, podeślij coś na ten temat jak możesz, chętnie poczytam
Tallulah.Bell
3 marca 2016, 11:20Naprawdę nie wiem co mam ci napisać, bo to co naprawdę myślę nie nadaje się raczej do publikacji w takiej sytuacji. Przykro mi, że musiałaś przejść taki koszmar, bo już się nastawiłaś pozytywnie.
am1980
3 marca 2016, 11:41Fajnie, mimo wszystko, że napisałaś, tak jakoś bardzo się wkręciłam, nastawiłam, samo poronienie koszmarne przeżycie...
am1980
3 marca 2016, 12:05priv....
Kora1986
3 marca 2016, 10:47Bardzo Ci współczuję...... musisz być teraz bardzo dzielna. Trzymam za Ciebie mocno kciuki!!!!!!!!!
am1980
3 marca 2016, 11:18Dziękuję Ci bardzo! Będzie dobrze, musi być dobrze...
anemari1980
3 marca 2016, 10:19Jak miło czytać że wracasz do życia,wiem że to nie jest łatwe bo ból na zawsze w Tobie pozostanie.W moim przypadku czas nie uleczył mej rany tylko ją odrobinę ukoił,ale trzeba żyć dalej,ja miałam wielkiego farta gdyż miesiąc po poronieniu udało ponownie misie zaciążyć,choć to był chyba cud boski bo nie planowałam tego,ale udało sie ,urodziłam zdrową córeczkę a teraz czekam na kolejnego bobaska.Może i wam się uda :) czego bardzo ci życzę i jeszcze raz bardzo współczuję a biegania ci zazdroszczę.Strasznie mi tego brakuje ale jeszcze nie mam sił na biegi,może jak zrobi sie cieplej na dworze i jak dostanę zielone światło od gina
am1980
3 marca 2016, 10:25Kochana miło słyszeć, że u Ciebie i twojego maluszka wszystko dobrze, wiesz tak się mówi, że czas leczy rany, wiadomo z każdym dniem jest lepiej, ale tak jak mówisz w sercu zawsze pozostanie ból i tęsknota za moim nienarodzonym dzieciątkiem, a co do zazdroszczenia to nie masz czego a jeśli już to raczej ja Tobie zazdroszczę, ale w bardzo pozytywnym znaczeniu tego słowa, Ty i tak masz nie mało biegania przy gromadce dzieciaczków, odpoczywaj i dbaj o siebie i maluszka i jeśli tylko będziesz miała czas to dawaj znać co u Was słychać, pozdrawiam gorąco
NewShape2017
3 marca 2016, 09:06Tule Cie po raz kolejny. Nie powiem ze wiem co czujesz bo tak nie jest ale przypuszczam jak to może byc. No niestety jak to slowa jednej piosenki mowia życie życie jest nowela raz przyjazna a raz wroga... Zyc trzeba mimo przeciwności. Mam nadzieję że masz wsparcie w mezu i odwrotnie bo strata uderza w obie strony.
am1980
3 marca 2016, 09:10Bardzo miłe słowa, dziękuję kochana, wiesz każdy przezywa to na swój sposób, żyć trzeba dalej wiadomo, ale zawsze jest tak, że to kobieta jednak przeżywa stratę dziecka najbardziej, mężczyźni dość szybko przechodzą nad tym do porządku dziennego (mówię oczywiście o przypadku poronienia, a nie stracie dziecka, które już się urodziło, to zupełnie inna historia)ale raz jeszcze dziękuję za twoje słowa pełne otuchy, pozdrawiam
justagg
3 marca 2016, 08:57Twoja historia jest historia mojej pierwszej ciąży sprzed siedmiu lat. Teraz jestem mamą dwójki fajnych dzieciaków. Będzie dobrze. Możecie zacząć bardzo szybko strach się o kolejną ciążę i tak Ci radzę. Ściskam i pozdrawiam
justagg
3 marca 2016, 08:57* starać się
am1980
3 marca 2016, 09:06przykro mi, że i Ciebie to spotkało, niestety z komentarzy wynika, ze bardzo wiele dziewczyn tutaj doświadczyło poronienia, przykre to, ale pocieszające jest to, że mimo tego traumatycznego przeżycia masz dzieciaczki, bardzo się cieszę i życzę Ci wszystkiego co najlepsze, pozdrawiam gorąco
monka78
3 marca 2016, 08:16Ale smutna wiadomość, współczuje z całego serca :(
am1980
3 marca 2016, 08:20Oj smutna, nawet bardzo, ale nie ja pierwsza, nie ostatnia, wiele dziewczyn, które dodały swoje komentarze, okazuję się, że przeżyły to samo, niektóre nawet więcej niż raz, a teraz są szczęśliwymi matkami, będzie dobrze, bardzo Ci dziękuje z twoje ciepłe słowa, pozdrawiam Cię gorąco
Doma19
3 marca 2016, 07:13wielka strata.. z calego serduszka wspolczuje
am1980
3 marca 2016, 07:30bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa, dużo to dla mnie znaczy
Seemyeyes1
2 marca 2016, 21:54Pamiętaj, że masz wokół siebie dużo ludzi, którzy będą cię wspierać w trudnych chwilach. Jestem z tobą :)
am1980
3 marca 2016, 07:29powiem Ci szczerze, że właśnie tutaj otrzymałam bardzo dużo wsparcia dlatego jestem wdzięczna za każdy komentarz pod moim wpisem, może jest też tak dlatego że łatwiej coś napisać niż patrzeć komuś w oczy i znaleźć jakieś właściwe słowa, prawda jest taka,że praktycznie wszyscy moi znajomi i większość rodziny zachowuje się tak jakby nic się nie stało, po prostu milczą, może i lepiej, pewnie też by, nie wiedziała co powiedzieć, ale czasami zwyczajne "przykro mi" by wystarczyło
Seemyeyes1
3 marca 2016, 19:06Wiem, że czasem takie słowa są bardzo potrzebne, ale ja wierzę , że kiedyś i dla ciebie zaświeci słońce. Nie łam się ! Jesteśmy tu jak jedna wielka rodzina i razem przetrwamy wszystko :)
am1980
3 marca 2016, 19:52Masz rację, potrzebowałam takiego "wygadania" się i usłyszenia, ze komuś przykro, ze ktoś mi współczuje, że nikt nie udaję, że "nie było tematu", prawdę mówiąc to na palcach 1 ręki zliczyłabym osoby, które osobiście powiedziały coś na ten temat, inni rozmawiają ze mną o wszystkim, ale nikt nie ma odwagi o nic zapytać, nic powiedzieć na temat samego poronienia, a właśnie chyba teraz tak naprawdę zrozumiałam, że miałam potrzebę wyrzucenia tego z siebie, opowiedzenia tego co przeżyłam bez owijania w bawełnę i tak powiem to otwarcie chciałam współczucia, a nikt tak dobrze nie zrozumie kobiety-matki jaki inne matki, niestety okazuje się, ze wiele z nas poniosło taką straszną stratę, dziękuję raz jeszcze za słowa wsparcia...
Seemyeyes1
3 marca 2016, 21:28Musimy się wspierać. Każda z nas przeżyła w swoim życiu już nie jedną stratę, jedna większą, druga mniejszą. To nic złego, że chciałaś żeby ktoś okazywał co jakieś emocje czy uczucia. Cieszę się, że choć w jakimś stopniu to co napisałaś przyniosło ci ulgę. I pamiętaj zawsze będę i jestem z tobą, więc zawsze możesz się zwrócić o pomoc. Pomogę jak będę mogła. To nic złego prosić o pomoc czy zrozumienie.
FitMamaNadii
2 marca 2016, 21:08Niestety miałam ta nieprzyjemnosc przeżyć 2 razy, lub można powiedzieć że 3 bo jedna była ciąża bliźniaczą :'( Trzymaj się cieplutko :-)
am1980
2 marca 2016, 21:14Moja Droga , jak mi przykro, bliźnięta...marzyłam o bliźniakach i nie wyobrażam sobie jak Ty to przeżyłaś, bardzo mi przykro Kochana, domyślam się że mimo tych traumatycznych przeżyć jesteś teraz szczęśliwą mamą, pozdrawiam Cię gorąco
FitMamaNadii
2 marca 2016, 21:08Niestety miałam ta nieprzyjemnosc przeżyć 2 razy, lub można powiedzieć że 3 bo jedna była ciąża bliźniaczą :'( Trzymaj się cieplutko :-)
Kasiaa1979
2 marca 2016, 20:58Współczuję i dokładnie wiem co przechodzisz. Będzie dobrze. Musi! Pozdrawiam
am1980
2 marca 2016, 21:21Pewnie, że będzie dobrze, czas leczy rany i mimo, że ból gdzieś tam na dnie serca pozostanie to trzeba żyć dalej, ale domyślam się, ze Ciebie spotkało to samo, przykro mi, z wpisów dziewczyn wynika, ze wiele z nas przez to przeszło, nie pociesza mnie świadomość, ze inni też tego doświadczyli bo dla każdej z nas jest to wielka tragedia, ale naprawdę wiele dziewczyn,które dzisiaj dodało swoje wpisy pisało o tym, ze przeżyły to samo jak TY...przykro mi również z powodu Twojej straty, ściskam gorąco
Gosiunia31
2 marca 2016, 16:58Wiem, że żadne słowa nie ukoją tego bólu, ale współczuje i tulę mocno - nie ja jedna z resztą. czas leczy rany, trzymaj się i pamiętaj, ze nie jesteś sama.... buziaki
am1980
2 marca 2016, 17:01Nawet nie wiesz jak miło czytać takie komentarze w takiej chwili...masz racje żadne słowa nie ukoją bólu, trzeba to przetrawić samemu, ale czas leczy rany, dlatego każdej z Was dziękuję za wsparcie jakie mi okazujecie w tej przykrej dla mnie chwili
aluna235
2 marca 2016, 15:40Czytam ten wpis i serce mi się kraje... Kochana nawet nie wiesz jak dobrze rozumiem przez co teraz przechodzisz, we mnie ten ból i smutek pozostanie chyba na zawsze... Nie będę radzić, bo i jak można pocieszać w takim momencie? Trzeba czasu... Zajęcia... Tulę Cię bardzo mocno
am1980
2 marca 2016, 16:48Oj kochana nie miałam pojęcia, że też przeżyłaś coś takiego, bardzo mi przykro, wiem że czas leczy rany, ale na razie to wszystko jest bardzo świeże, dziękuję za Twoje słowa, nie jest to pocieszające, ze ktoś przeżył coś podobnego, ale jakoś tak dobrze wiedzieć, że jest ktoś kto rozumie moje odczucia
mmm25
2 marca 2016, 15:24Bardzo mi przykro :( wiem co czujesz i przez co przeszłaś. Musisz być silna. Pozdrawiam Cię serdecznie i wierzę, że jeszcze będzie Ci dane cieszyć się macierzyństwem
am1980
2 marca 2016, 16:45więc na pewno ty też przeżyłaś to samo co ja, bardzo mi przykro...
mmm25
2 marca 2016, 22:43dwukrotnie :( i od roku nie mogę zajść w ciąże. Za bardzo się stresuje, bo z medycznego punktu widzenia jesteśmy zdrowi. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze. Współczuje Ci. Dobrze, że masz oparcie w koleżance. Pozdrawiam Cię serdecznie