Jestem wkurzona. Nawet nie wkurzona, tylko wkurwiona. Bo, prawdopodobnie, przez kogoś, komu nie chce się odebrać telefonu, będę miała obsuwę w obronie magisterki o dwa tygodnie. Do dziś miałam mieć wszystkie oceny w usosie. Nie miałam. Bo wczoraj podano mi złą informację. Prócz ocen od wykładowcy mamy jeszcze ocenę koordynatora przedmiotu, konieczne są obie. No i mi powiedziano, że dr taka a taka jest koorydnatorem. Spoko, wpisze mi. Czekałam do wieczora, wkurzyłam się i napisałam mail. Rano sprawdzam pocztę, a tam pilne info, że mam dzwonię. To nie ona jest koordynatorem, to kto inny. A nawet dwie inne babki. No kurwa jego mać. Dzwonię do jednej: okej, dwie godziny później ocena już jest. Dzwonię do innej, od zaliczania praktyk, przyjeżdża na wydział i wklepuje mi ocenę. Dzwonie do trzeciej. Dzwonię już dwudziesty raz. Kurwa, nie łaska podnieść słuchawki. Bez tej jednej oceny nie przystąpię za tydzień do obrony. A chcę to mieć już za sobą. Na chuj wykładowczyni daje studentom numer telefonu, skoro go nie odbiera? To jest KPINA.
Promotor do mnie dzwonił, pytał, czy dam radę uzupełnić oceny. Powiedziałam, że dam. Nie wiedziałam wtedy, że odebranie telefonu do kurwa taki wysiłek.
Bilans:
śniadanie (8.15) 5 łyżek domowego muesli, truskawki, kefir, cynamon
IIśniadanie (11.15): jabłko
obiad (14.20): pół torebki kaszy gryczanej, gotowane buraczki, filet z piersi indyka
podwieczorek (w planie 16.30): marchewka
kolacja (w planie 19.00): jogurt naturalny z pomidorem, porem i czerwoną papryką
trening: będzie 1h rowerka stacjonarnego