Chata wolna, więc mogłam sobie poszaleć ze śniadaniem. Wyszły mi pyszne naleśniki bez cukru, z truskawkami. Omnomnom. Potem zabrałam się za ćwiczenia - dziś samo cardio. Postawiłam dziś i wczoraj na ćwiczenia z elementami tańca - 10 minut tego->
a myślałam, że umrę. Po raz pierwszy od dawna pot skapywał mi z twarzy. Skoro dziesięć minut potrafi tak wykończyć, to po godzinie pewnie się umiera, co?
Leniwy dzień. Powinnam wziąć się do roboty, w poniedziałek mam ostatnie zaliczenia. Ale bardzo, ale to bardzo nie chcę mi się.
Bilans:
śniadanie (10.00): trzy pełnoziarniste naleśniki z farszem (chudy twaróg, jogurt z mleka koziego, truskawki, cynamon)
obiad (13.00): krupnik z kaszy jęczmiennej z gotowaną marchewką, gotowana pałka z kurczaka, szklanka soku pomidorowego
podwieczorek (16.00): jogurt naturalny kozi, duże zielone jabłko
kolacja (w planie 19.00): chudy twaróg z odrobiną jogurtu, pomidorem, porem, rzodkiewką
trening: 55min cardio (35 kickboxing cardio + 10min plyojam + 10min popsugar cardio workout)