Musiałam sobie parę spraw przemyśleć. Minęły trzy tygodnie, a zszedł jeden kilogram (nawet nie, bo doszło +200gm, czyżby wina sobotniej imprezy?). Czytałam o niesamowitych skutkach biegania, a u mnie ni widu, ni słychu tych efektów. Może to wina tego, że jem więcej (tyle przebiegłam, tyle kalorii, to se mogę pozwolić!). Może to wina jogurtów smakowych, które wpieprzałam rano. Może podjadania? Czasami sobie coś skubnę. Cóż, najwyższy czas wziąć dupę w troki, bo ten brak efektów jest dołujący i irytujący. Wracam do tych wszystkich filmików z fitnessem, to na nich udało mi się zrzucić 20kg. No i nie podjadam. I nie napycham się.
Bilans:
śniadanie (8.20): 5 łyżek domowego muesli z kefirem + cynamon
II śniadanie (11.15): gruszka
obiad (13.15): kasza kuskus z warzywami na ostro (papryka czerwona, cebula dymka, marchewka, kukurydza, czerwona fasola)
podwieczorek (15.45): marchewka, jabłko
kolacja (w planie 19.00): grzanka z kajzerki wieloziarnistej, pasta z makreli, czerwonej cebuli, jogurtu greckiego, ogórka kiszonego + pomidor
trening: 25min ćwiczeń na brzuch i pośladki, 10min cardio (popsugar), 15min skakanki, 20min rowerka stacjonarnego
MadameRose
27 maja 2015, 11:09No niestety...bieganie odchudza bardzo, wiem po sobie, ale trzeba trzymać w ryzach dietę. Sama napisałaś - słodkie jogurty, podjadanie... Podlicz ile to dodatkowych kalorii, bo może się okazać, że tyle ile spaliłaś w czasie treningu. Wtedy o spadku wagi zapomnij... Bilans wychodzi na zero.