Chata wolna, bo rodzice wyjechali na weekend na działkę na wieś. Spokój i cisza. Ale zamiast robić coś konstruktywnego (czytaj: pisać mgr), robię to, co umiem najlepiej: marnuję czas. Ale w planach mam jednak coś konstruktywnego. Obiad właśnie się robi: papryka faszerowana kaszą kuskus z kawałkami gotowanego mięsa, kukurydzą, cebulą, plasterkiem żółtego sera. Na ostro. Do tego lekka sałatka z pomidorów, oliwek, zielonej sałaty i łyżki oleju lnianego. Po obiedzie trochę popiszę, a potem trening. Dziś rowerek, ćwiczenia na nogi i brzuch oraz skakanka.
Ważyłam się i zmierzyłam. Waga może kłamać, bo jeszcze jestem w trakcie okresu i czuję się napuchnięta jak balon. Na dodatek startowa waga (80) mogła być przekłamana, bo tak ważyłam, zanim zaczął się weekend majowy, w którym nie szczędziłam sobie dużo jedzenia, dużo alkoholu i dużo przekąsek. Naprawdę dużo. Tak więc nie ma co się spinać.
angelisia69
9 maja 2015, 16:51co ma byc to bedzie,wazne ze juz jesz zdrowo i wprowadzilas aktywnosc.chata wolna to imprezke szykuj :P