Jest progres! Z magisterką, nie wagą. Wczoraj powstały w bólach i mękach kolejne strony, dzięki czemu mogę bezpośrednio zacząć analizować tekst. Czyli czas na najgorszy fragment rozdziału. Ale przy odpowiedniej motywacji skończę czwarty rozdział w tym tygodniu.
A dietowanie? Mały grzeszek, bo skubnęłam nieco bakaliowych lodów, ale opamiętałam się, nie zjadłam całego opakowania. Tylko trochę. Więc się rozgrzeszam. Tym bardziej, że trening na rowerku zaliczony, a planuję jeszcze chwilę pojeździć. A jutro jogging, tym razem celuję w 7km.