Od wtorku zajecia z zooma przenosza sie do fizycznej szkoly. I git. Tyle ze oczywiscie wolnego ani we wt ani w czw nie bede miec regularnie, wiec zapowiadaja sie dlugieee dni na nogach.. ale to jeszcze tylko 10 tygodni wiec dam rade. Poki co summienie odrabiam zadania domowe i brne do przodu. 2 osoby odeszly, czasami ktos nie przyjdzie wiec robi sie mala grupa - ostatnio bylo nas 5. Kameralnie powiedzialabym;)
Covid niczym zaraz rozprzestrzenil sie w pracy. W innym oddz iale chorzy sa wszyscy, u mnie 2 os. Mialam z nimi kontakt ale .. zlego licho nie bierze i poki co nic mi nie jest. Wiec tyram z szefem. A nie jest to latwy czlowiek to wspolpracy - humorzasty jak baba przed okresem to malo powiedziane. Mam nadzieje ze w pon i wt zdecyduje sie zamknac knajpe i gdy reszta wyjdzie z izolacji razem wrocimy do pracy. Bo robic w 2 ( gdzie on talerza nie podniesie bo bedzie stal i o winie gadal po 15min!!) A robic w 4, to jest spora roznica. Tymbardziej przy pelnej sali.
Jeszcze tylko dzis 10h, odpykac slub na 30os, pelna sale na dole i jeden dzien wolnego..odliczam.