Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pryma ...


Nie zartowala sobie dzis ze mna waga  - kolejny spadek. Dobijam do wagi z paska. Jeszcze troche i bedzie. Moze tydzien przy dobrych wiatrach. I sile w nogach. I ciele.

V dalej w szpitalu. Nie zanosi sie zeby go wypisali ani na swieta, ani zaraz po. Jako przykladna narzeczona nosze do szpitala owoce i inne jego zachcianki. A w miedzy czasie sie martwie.

Cisne wiec wyzwanie, dorzucam bieganie kiedy czuje ze nogi dadza rade ( np dzis) i tesknie spogladam na wino. Jeszcze nie. 

Gdzie te czasy ze w 35min 5 km robilam? A nawet ponizej...no gdzie one sa? W tlustej dupie..oto gdzie. Balast sam sie nie zbudowal.to i sam sie nie rozejdzie. Praca, praca i jeszcze raz praca.

Okien myc nie musze, tylko ogarne dzis moze mieszkanie i basta. Dzis i jutro wszystko pozamykane i tlumy wala za miasto do domkow. Az im zazdroszcze. I to nie nawet ze posiedza nad woda - bo w cieniu 8 stopni a juz poludnie - a tego ze sa razem. Ja z moja rodzina od 4 mcy nie zamienilam slowa a teraz V jest w szpitalu. Kiepsko. No kiepsko. Ale jak to mowia, co cie nie zabije to cie wzmocni.

Podobno.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.