Zeszly tydzien minal z nowym wyzwaniem Moniki. Dzis zaczelam kolejny tydzien. Chyba poprzednie 3 treningi bardziej mi sie podobaly. Ale nie zawsze trzeba lubic wszystko co sie robi. Grunt zeby dupsko z kanapy podniesc.
Plan na krotki bieg zrujnowal deszcz - zostaje spacer z parasolka. Nie taki bez celu bo moze jutro wypisza V wiec musze znalezc najblizszy przystanek - po ciemku mi nie szlo. Tzn znalazlam go, ale zeby tam dojsc trzeba zeskoczyc z 1m murka.. a nie wydaje mi sie zbey V mial na to ochote. Jak nic nie wymysle wezme taxi. Jesli wyjdzie, bo to niepewne.
Lodowka wymaga malych zakupow ale ze dalej nie wiem czy kupowac dla 1 czy 2 osob to wstrzymam sie do popoludnia z lista..
W sobote nie wszystko poszlo wg planu. Tzn mialo byc milo i przyjemnie przy winie a skonczylo sie darciem ryja ( przeze mnie). Czuje niesmak. Nienawidze jak ktos wcina sie w rozmowe a gdy na linii jest 5 osob to naprawde ciezko sie rozmawia gdy co drugie zdanie ktos ciagle przerywa. I nie wytrzymalam. Pozniej przeprosilam ale teraz zastanowie sie dwa razy nim dolacze do rozmowy z ta osoba. Po co mam sobie nerwy szarpac?? Mam inne, prawdziwe problemy a nie uzeranie sie z kims..
Poki co alkohol w odstawke i duzoooo wody wzamian;)