Zaczynam odliczanie do powrotu V... jeszcze 53h i bedzie w domu:D. Zostalo mi akurat czasu zeby ogarnac mieszkanie, ogolic nogi i skonczyc z wigilijnym zarciem. Dzis zabieram sie za pierogi, gyoze i " sledzie" po kaszubsku z boczniakow. Reszta juz gotowa. Wyszlo zacnie - oczywiscie wszystko posmakowalam i musze nieskromnie stwierdzic ze smaki dziecinstwa czy tez mamy w kuchni wrocily. Czyli jest dobrze.
V dzwnil ze cukier mu sie cofa, wiec ma juz mniejsze leki - w zwiazku z tym cos tam slodkiego czasem moze zjesc - a wiec na swieta bedzie i ciasto. Taki nieplanowany kaprys, ale co tam raz sie zyje. Weganskie torciki wymagaja wiele czasu, skladnikow i w moim mniemaniu doswiadczenia - a wiec znalazlam cukiernie gdzie mozna zamowic kilka roznych kawalkow. I tak tesz zrobilam. Gleboko mrozone.dzis ide odebrac i bedzie juz lezec w zamrazalce.
zostal do kupienia tylko barscz w proszku;)
Jakos tak wkrecilam sie w wir przygotowan. Zabija swietnie czas i jest mi lepiej z faktem ze swiat nie spedze w PL. W koncu V to tez rodzina.
Dzis po lekcji kolejny zestaw kolakowskiej i pranie.. Potem 3h stania w kuchni, wiec tzn " leg day" zapewniony czy chce czy nie.
Berchen
18 grudnia 2020, 17:09Oj bardzo intensywnie, podziwiam. Zycze wam zdrowia i samych szczesliwych chwil.
psychodietetyczni.pl
18 grudnia 2020, 11:12Widzę, że u Ciebie również mnóstwo obowiązków :) Wszystkiego dobrego na te święta :)