Pogoda taka ze bez kaloszy i parasola z domu nie wychodz a jednak na zakupy isc trzeba.sklepy pod domem swoja fantazja siegaja po imbir i dalej to juz ciezko cokolwiek azjatyckiego znalezc..a wiec podroz do centrum po sniadaniu.
Alez to byly owocne zakupki. Juz pomijajac ze zahaczylam o turka i kupilam wielki pojemnik oliwek i swieze owoce tansze o 30% i warzywa na sok dla V. U chinczyka to dopiero byl wybor.te sosy..mrozone pierozki, kimchi, bok choi,... 7 heaven;))
A wiec zamiast jutro gdzies wyjsc, jemy w domu. Bedzie duzo wiecej, cieplej i wino w cenie posilku. Tylko cudnownie przemienie sie w kucharke i jazda.
Od niedzieli nie widzialam slonca. Szaro buro, i oczywiscie deszczowo non stop. Dobrze ze dzis w koncu sobota i to ostatni dzien pracy w tym tyg. Czekam na wolne jak kon na nowe podkowy.