Nie zebym miala jakies plany na majowke, bo dowiadujac sie dzien wczesniej ze mam sie jednak wolne ( bo moj szef to sknerus i sam woli robic) mozna by jakos fajnie spedzic dzien.. ale tu wkracza element zewnetrzny - pogoda. Przejasnilo sie dopiero po 30stej kiedy juz bylam tak wsciekla na siedzenie ZNOWU w dzien wolny w domu, ze rozkrecilam awanture, trzasnelam drzwiam i poszlam w pizdu. I do tej pory mi nie przeszlo. Jestem po prostu wsciekla. Na wszystko. Wiec mimo zakwasow jak cholera siedze na silce tak dlugo az zmecze sie na tyle zeby zapomniec gorzkie slowa ktore uslyszalam na swoj temat. A ze takie rzeczy mnie bola to troche czasu mi tu zejdzie.
Byle do przodu. Na wadze drgniecie w dobra strone. Chociaz tyle.
moniaf15
3 maja 2019, 14:47hmmm jak sie rozkreca awanture to trzeba sie liczyc z konsekwencjami i ze ewentualny przeciwnik bedzie sie bronil, atakowal i moze bolec... oby szybko przeszlo :)