Chwile mnie nie bylo. Dnie spedzalam miedzy praca a lozkiem. Z goraczki wybudzanie zajelo duzo wiecej czasu niz zazwyczaj, wiec spanie do 13stej czy 14 to byla norma. dzis w koncu jest lepiej i obudzilam sie juz tylko z lekko zapchanym gardlem i katarem. Oby do jutra minelo bo tesknie juz za silownia. Chcialam dzis juz isc ale bylo -1. A na mysl o myciu tam wlosow i znowu ich dosuszasniu na maxa zeby sie bardziej nie zalatwic odechcialo mi sie ubierac.
Plus taki ze choroba nie sprzyja apetytowi, wiec waga stoi. Grunt ze nie rosnie gwaltownie. Budyn czeka od niedzieli ale jak na razie nie mam ochoty. Juz nawet wsypalam slodzik zamiast 60 (sic) gram cukru..zeby i V mogl troche zjesc.
Niech ta choroba juz sie skonczy, bo ilez mozna smarkac.. ehh.