Mozolnie ale do przodu wychodze z choroby. Silka zaliczona.w zeszlym tyg ale tylko 2 razy. Jak ja tesknilam. Juz samo pojscie dalo mi poczucie ze czuje sie lepiej I jestem fit. Czas w sumie po wysilku tez byl mega przyjemny. I w koncu moze mi sie nos odblokuje..;) A przypadkiem dowiedzialam sie czemu zdrowienie idzie mi pozniej - szef sknerus zadzwonil do administracji zeby wylaczyli w narzej czesci pomieszczenia ogrzewanie.... taaaa.. nic to ze nad razem jest -1... a w ciagu dnia 5. Co za pajac.
Waga odbila sie i lekko poszla w gore. Okres zbliza sie wielkimi krokami i juz mnie nosi z miejsca w miejsceni do szalu wszystko i wszyscy doprowadzaja. No nic. Zaraz i tak swieta. I to swieta w Pl, wiec relax. I moze do konca dojde do siebie bo wydaje mi sie ze mam cos z zatokami..
Ale ale. dzis na biezni 16km/h. Wiadomo ze nie ciagle..ale bieglam interwaly po 45 sec. Spod nog iskry lecialy;) po dluzszej przerwie byla to przyjemnosc, trudno zaprzeczyc. Fajnie by bylo przebiec 5km w takim tempie.. aczkolwiek nie wiem ile by mnie to kosztowalo czasu i energii zeby tak pocisnac..