Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Vini vidi.. ale jeszcze nie vici ;)))


Po wykanczajacym dniu w pracy wczoraj, dzis spedzam dzien w lozku. Sniadanie w lozku, kawa w lozku.. niby zaraz 13, ale co tam. W koncu dzien wolny. Przez wyjazd w tym tyg nic nie odpoczelam, wiec nalezy sie. Od 2 tyg wciagnelam sie w " big bang theory" i ogladam kiedy tylko moge. O tyle co "Friends" mi nie podchodzill, tak ten serial uwazam ze jest swietny..a prawda jest ze naukowcy to takie nerdy:D

Ale ale. Wskoczylam na wage... a tam! A tam 75.9!! No dobra, znikalo i pojawiala sie 76.2 ale sam fakt ze sie pojawilo od razu dalo mi kopa do dzialania i juz prawie zaczelam sprzatac mieszkanie;)) Po silce mam obolale uda, obolale lydki.. i rece. Jesli to zejdzie to byc moze jutro szklana stanie na wysokosci zadania i pokaze mi to co chce zobaczyc;))

Jest pieknie. Niebieskie niebo. Slonce. Byl pomysl zeby sie na rowerze przejechac, ale  na razie wygrywa lozko..plus musze kupic pompke, wd40 i zapasowe detki. Czlowiek przezorny musi byc przygotowany!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.