W weekend poplynelam..szampan wino traskawki czekolada..same pyszcznosci. Poniedzialek byl trudny.. samo podniesienie sie z lozka z kacem morderca..a potem 8h w pracy. Katorga. Zapomnialam jak to jest dzien po przepiciu.I nic fajnego to nie jest;))
Dzis juz powrot na silke. Ale checi jakby mniej. Kettle i ciezarki. Bo sztangi zajete. Zrobilam nie do konca co chcialam, ale chyba grunt ze w ogole poszlam. Haha. Tak dlugie przerwy (a niby tylko 3 dni) widocznie sa niewskazane.. kolo mnie dzis cwiczyla trenerka personalna..ale miala cialo. Doslownie jak cos podnosila to az przyjemnie popatrzec. Taki niby moj cel, do ktorego daze bardzo powoli..
Dzis wolne i cieszy mnie to, bo wczoraj mialam wrazenie ze pracuje za dwoch. V sie zle czul, wiec tez tak srednio chcialo mi sie byc w pracy zamiast z nim. Dzis on poszedl do lekarza,a ja wstawilam pranie i jak sie kreci robie salatke..trzeba wrocic na dobre tory;)
paulavita
12 marca 2019, 13:27Grunt to wrócić już, a nie po długim ciągu by znów zaczynać od nowa. Też wracam po jakiś 3 tygodniach :) Powodzenia!!