W koncu jest! Male tupniecie. Witam sie ze szklana bestia z usmiechem bo dzis rowniosienkie 80,00 pokazala!! Wiec od rana energia byla na dywanowke z Kolakowska i tajski rosol pomidorowy. Wyszedl pyszny. Taka nieco udziwniona polska wersja rosolowo-pomidorowa jak by to moja mama powiedziala. V stwierdzil ze niezla, ale ramen lepszy. Przepis z jadlonomii zaczerpniety, jako ze miesa nie jemy i wyczarowanie zupy na gwozdziu zajmuje duzo wiecej czasu niz na kosciach..
Po polsku za to bylo sniadanie. Serek wiejski z rzodkiewka i szczypiorem. Kojarzy mi sie z latem. Zupelnie jak dzisiejsze niebo. Pieknie niebieskie. I slonce. W koncu wyszlo slonce. I mimo ze razilo po oczach, bylam zachwycona. Chata ogarnieta, zupa zrobiona... moze zjem galaretke... cos za mna chodzi... ale jeszcze nie wiem co..
Wczoraj w pracy taki ruch, ze padlam do lozka i zasnelam od razu. 14.5 km przedreptane. Dzis myslalam zeby zaliczyc silke z rana, ale w koncu to ndz.. odpoczac tez kiedys trzeba #i ugotowac i posprzatac#
Milej ndz!