tak sie zastanawiam jak to mozliwe ze obwody leca a waga prawie sie nie rusza.Patrzac wstecz to jesli strace mniej wiecej jeszcze 10cm po calosci powinnam stracic 8kg. Ale jak na chwile obecna wydaje mi sie to nierealne. Mocno nierealne.
Tymczasem robie swoje. Sobota rano na silowni. 30min interwalow I rower na dobicie. 600 kcal spalone. Czuje uda. Co prawda poki co doszlam do obciazenia 12/25 wiec do 25 max jeszcze dluga droga ale tempo byl niezle. Zeszlam z mokra koszulka.
Od kilku dni boli mnie dolny odcinek kregoslupa. Lubie zasypiac na brzuchu..I krecic sie po lozku a dyskomfort w tym przeszkadza. W koncu wiec spalam dzis bez poduszki. Na plasko.Chyba jest lepiej.zobaczymy jak bedzie dzisiaj. Moze przekupie V paczka polskich paluszkow I zrobi mi maly masaz?byloby mega.
Jutro mam ambitny plan upiec ciasteczka bez cukru z platkow owsianych I bananow. I moze placki z jablkami na sniadanie sobie bo wieki nie jadlam... no chyba ze skocze na silke, wtedy zjemy bagietki z brie i tyle:)
Tymczasem mala drzemka I potem do roboty.niech juz bedzie ta ndz:)