Nie przytylam. Wrecz schudlam ciut.Nie jestem przezarta. Pierwszy raz udalo mi sie jakos tak normalnie degustowac wszystkich potraw zamiast napychac sie do pelna. Alkoholu pilam za duzo. Za duzo. A potem umieralam. W Nowym Roku zycze sobie dalszej radosci z silowni, wiecej spadkow niz wzrostow wagi, i samozadowolenia z bycia soba. Po prostu. W Nowy Rok wchodze z optymizmem.
Sylwester w domu. Z rodzina. Przy fajnym jedzonku i grzybkach w occie. Nie ma potrzeby zmieniac rzeczy dobrych. Watpie nawet czy dosiedze do polnocy. Nie kreci mnie swietowanie a siedziec dla musu to srednia przyjemnosc. Na trzezwo. Chce Nowy Rok zaczac bez kaca:)
endorfinkaa
1 stycznia 2019, 01:28Dobre spojrzenie. Ja troszkę wypiłam winka z mamą ale też alkohol raczej okazjonalnie spożywam. Po co się truć :)