Ciągle słyszę, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki... że wisły kijem nie cofniesz. I wiem, przecież wiem. Mimo to, ZAWSZE można mieć nadzieję..chyba można? Chociaż nadzieja to matka głupich (i potrzebujących:D)... a nadzieję mieć się powinno. Ale. Po kolejnej rozmowie z S (bohaterem cyklu " czy urzekła Was moja historia"), w końcu dotarło do mnie że się wyleczyłam. Patrzyłam na niego, słuchałam co mówi, ale .. to już nie było tak naiwne..Wspominanie fajnych chwil (multum), fajnych momentów i poznanych ludzi.. tego należy się trzymać - i iść do przodu. Żadnych dwuznacznych gadek..może wrócimy do przyjaźni, bo tego mi chyba najbardziej brakuje. Tego kim był dla mnie, zanim wszystko poszło w cholerę...przyjaciela. Zobaczymy...a rzeka życia płynie dalej..
Dziś złożyłam wniosek do prezesa o urlop bezpłatny i do szefa o płatny...ciekawe jak szybo ten pierwszy raczy się ustosunkować do mojej prośby..bo Ł. juz się wypytywał gdzie daleko mnie niesie tym razem - Ł. to wymarzony szef! Kontaktuje się ze mną bardzooo rzadko, co się da załatwiamy przez emaila..idealnie się współpraca układa! I oby mój następny szef był równie fajny..
Przez weekend przespałam wiele godzin..poleżałam, pomyślałam. Nic mądrego oczywiście nie wymyśliłam. Ciągle gdzieś tam we łbie, jak zaczynam mieć wątpliwości czy dobrze robię - znowu pakując manatki - coś mówi mi, że tutaj nie będzie lepiej. Nie będzie po prostu i aż. Nie będzie. Z kolejnego złożonego podania - nic nie wyszło.
Wczorajszy spin - jak zwykle było mega! Zakwasy nienajgorsze, ale leżakowanie po obiadku być musi...oj wygodna kanapa, wygodna...:D