Zamykam kolejny tydzień z mocnym postanowieniem NIEŻARCIA śmieciowego jedzenia...tylko jak to zrobić, kiedy odkryłam przepyszne-pseudo zdrowe, ciasteczka, z bakaliami,ziarnami, smakujące najlepiej wieczorem do zimnego Leszka? No jak, pytam się?;D
Dietę (jeśli można tak nazwać sposób w jaki jem...), w tym tygodniu definitywnie szlag trafił. Od kiedy nie notuję co jem, i o której, puściły hamulce. Ale nie mam teraz głowy do myślenia o żarciu. Jem co chcę, a lodówka zdaje się że sama się uzupełnia o rzeczy na które mam ochotę:D Waga na bank poszła w górę, ALE.
Ćwiczeniowo zaczęłam znowu wychodzić z zajęć wymęczona. Wrzuciłam więcej na pumpach, i już przerwy były konieczne. Trzeba dokładać, mięśnie same nie urosną a przeklęty brzuch znowu zaczyna mnie drażnić...agrrr...!
Zabawne jak szybko się przywiązałam do prowadzącej zajęcia, i teraz gdy czasami ktoś inny je prowadzi, no nie czarujmy się- to już nie to samo.Jak się okazało nie tylko ja tak mam, bo wczoraj w saunie gadałam z babką dobre 15min o tym jak fajnie jest na zajęciach u S, a jak dziwnie u P. A matka mi ciągle mówi że to ja jestem zbyt wybredna w stosunku do ludzi i za szybko się zniechęcam...cóż widocznie nie jestem AŻ takim dziwolągiem:D
Dziś urodziny mojej ex-przyjaciółki.Wysiliłam się na sms.Dosłownie wysiliłam się. Jutro jedzie na urlop, potem może przenosi się do Niemiec, i nasz kontakt urwie się całkiem. Tęsknić nie będę... Nie, raczej nie.
carmelek...
8 czerwca 2013, 12:45ze mnie też chyba jest takie ciekawskie jajo :p :)