Waga. Przekleństwo chyba wszystkich, którzy robią cokolwiek żeby zrzucić
chociaż trochę sadła....Moja (^&@#%@#%@#^) - to pieszczotliwy
epitet, zatrzymała się. Ani drgnie. Jem, nie jem, ćwiczę, nie ćwiczę.
Niech to szlag. Stoi po prostu. Więc skłaniam się ku konkluzji
następującej - w dupie mam pasek wagi. I co całe chudnięcie. Robię to co
lubię, fałdy tłuszczu nie mam zwisającej. Chrzanić wagę. Siłownia
pozostaje moim priorytetem, ale na jakiś czas dość mam zapisywanie co
jem, jak jem, kiedy jem.Myślenia o tym. Urlop był prawdziwym
wytchnieniem, bez miarki, bez wskazówki wagi. I chyba przez jakiś czas
musi tak być. Muszę odreagować.
Ćwiczeniowo z dziś:
- Spinning (zajęcia)
- Bieżnia 10min (1,55km)
Forma
taka sobie. Pogryzły mnie komary i wystarczy że się spocę, to zaczyna
masakrycznie swędzieć. Nie dość że boli, bo jeszcze głupio
wygląda...biegać i drapać się...niefajnie:D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ania14021994
21 maja 2013, 17:36U mnie też forma taka sobie, ale nie poddajemy się :) Walczymy ! Pozdrawiam :):)
gatta.
21 maja 2013, 17:26Lepiej biegać i się drapać, niż leżeć na łóżku i się objadać ;)