Dzisiaj waga pokazała łaskawie 62,9 kg. Oficjalnie stwierdzam, że minęłam półmetek odchudzania. Do zgubienia zostało jeszcze trochę ponad 10 kg. To gorsze 10 kg. Waga nie spada tak ładnie jak na początku, coraz więcej pokus wokoło, wkrótce wakacje i trzeba będzie jakieś wyjazdowe atrakcje dzieciom zorganizować, a na wyjeździe zawsze może coś wpaść nieprzewidzianego. Ale nie ma co się martwić na zapas.
Na długi weekend wyjechałam do rodziców. Dieta LC, post i woda utrzymane. Jednego dnia był grill, kaloryczne wyszło grubo, ale nadal LC, przy okazji wpadło trochę wytrawnego wina. A wczoraj było kiepsko z wodą, nie wypiłam tyle ile należy, dodatkowo musiałam się znieczulić dwoma kostkami gorzkiej czekolady. Dzieci to jednak mogą człowieka zmusić do robienia strasznych rzeczy...
Plan na czerwiec: dojść do 60 kg, szczotkowanie ciała, boczki z Tiffany 6x w tygodniu, przydałoby się coś jeszcze, ale czasu i ochoty brak. Tak strasznie mi się nie chce ćwiczyć...
Moje ćwiczenia zaczynają się zwykle tak
A kończą tak
papryczkachili2021
7 czerwca 2021, 13:39Gratuluję wyników ;)
Alemia
7 czerwca 2021, 20:59Dziękuję, ale jeszcze daleka droga przede mną. Pozdrawiam.