A raczej oscyluje w zakresie 64-65 kg. Dzisiaj 64,5 kg, we wtorek 64,2 kg. Dieta się nie zmieniła, tylko w poniedziałek wpadł mikro kawałek ciasta rabarbarowego. Byłam w gościnie u siostry, zrobiła też frytki, ale ich nie tknęłam. W poniedziałek miałam też pierwsze szczepienie przeciwko covid.
Zaczynam liczyć kalorie i makro, ale boję się, że będzie to moja kolejna, po codziennym ważeniu się, obsesja. A jak mam wklepać w fitatu cokolwiek, to zaczynam kroić porcje, ograniczać, wyrzucać. Jeszcze dojdzie do tego, że przejdę na 1000 kcal, IF, LC. Takie zabójcze kombo.
Zaczęłam ćwiczyć, na razie nieśmiało boczki z Tiffany. Dołożę jeszcze coś, przynajmniej ze 20 min, jeszcze nie wiem co. Zastanawiam się nad treningiem interwałowym. No i muszę się w końcu zmobilizować do ćwiczeń pleców, coby postawę poprawić i pozbyć się bólów.
MajowaKamila
2 czerwca 2021, 08:41Też boję się takiej obsesji, więc nie jesteś z tym sama :) Więc trzymam kciuki aby nie pojawiła się :)
Margheritaa
28 maja 2021, 12:56Też się boję że wpadnę w obsesję Najbardziej boję się okresu stabilizacji i leku że kilogramy wrócą
Alemia
28 maja 2021, 20:52U mnie jeszcze daleka droga do stabilizacji. Ale z doświadczenia wiem, że jak ma się dobrze rozbudowane mięśnie to można sobie na więcej pozwolić bez efektu jojo. Ja tak mam.
Margheritaa
29 maja 2021, 06:03Ooo to super Ja właśnie czytam jak uniknąć jojo