Kolejny tydzień diety minął. Ciężki tydzień. Ból gardła i uporczywy kaszel męczył mnie każdego dnia. Dopiero wczoraj umówiłam teleporadę (myślałam, że samo przejdzie) dostałam leki i dzisiaj przespałam noc bez kaszlu. I po co ja się tak długo męczyłam, ech.
Co do diety. Stosowałam post 16/8. W moim przypadku nie jest to żadne wyrzeczenie, bo śniadanie zawsze jem późno.
Zwykle jest rano kawa, potem długo nic (do ok. 10). Śniadanie jem obfite i kaloryczne. Potem koktajl warzywny, jakiś owoc i na koniec obiad koło 17. Zrezygnowałam z kolacji. Bez żalu, bo po późnym obiedzie długo nie jestem głodna, a wcześnie chodzę spać.
Ten tydzień był jednak inny, przez chorobę nie miałam ochoty nic jeść. Jedynie śniadanie mi jako tako wchodziło. Nie chciało mi się robić koktajli, nie chciało mi się zażywać błonnika, jedynie wodę piłam jak należy. Ruchu zero.