Minął 7. tydzień diety. Spadek 1,3 kg. Dieta jak w poprzednim tygodniu, z tą różnicą, że dwa razy udało mi się zrobić koktajl warzywny. Muszę zadbać o większą ilość warzyw w diecie, bo to moja pięta achillesowa. Przed nami majówka, z racji choroby nigdzie nie jedziemy, więc nie będzie wielkiego grillowania. Planujemy małe co nieco, ale bez szału.
Przeziebienie nadal trzyma. Kaszel jest, chociaż nie tak uporczywy jak na początku, do tego doszedł katar (przypuszczam, że alergiczny bo pojawia się i znika znienacka).
Jestem już zmęczona, trochę dietą, bardzo chorobą, obowiązkami domowymi (cały czas sprzątam, zbieram książki, zabawki, klocki, ostatnio jest faza na wycinanie i ścinki papieru są wszędzie). Staram się nakłonić córki do sprzątania, ale gucio z tego wychodzi. Starsza jak ma coś zrobić od razu robi się głodna albo zmęczona. A młodsza jest jeszcze za mała, ale coś tam pozbiera.