Jeszcze raz zachęcam kijkujących do wspólnego motywowania się w Grupie.
Niby wolne, ale nie mam za dużo czasu na kompa. Może to i dobrze
W środę było wszystko w biegu, bo mieliśmy koncert z okazji rocznicy wejścia do Unii.
Licząc na to, że w majowy weekend odsłonię trochę nogi i pachy, musiałam wcisnąć jeszcze kosmetyczkę z woskiem. Udało się
Wieczorem wróciłam skonana, bo i repertuar był wyczerpujący. Niby śpiewaliśmy krótko, ale treściwie: część IX Beethovena, Alleluja z Mesjasza i Victorię Kilara. Jakoś jednak zmotywowałam się do 40 km na rowerku.
Wczoraj mieliśmy z księciem małżonkiem zaplanowaną dłuuugą wycieczkę kijkową. Wyruszyliśmy o 11. Słoneczko świeciło, chociaż wiatr był chłodny, ale ambitnie założyłam krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka. Chciałam chwycić trochę słoneczka i chyba chwyciłam, ale zgrzać to się nie zgrzałam, szczególnie gdy wracaliśmy przed 21 do domu. Dobrze, że zapakowałam do plecaczka chociaż kurteczkę. Dziś rano było tylko 2 stopnie na termometrze, więc wieczorem chyba było niewiele więcej. W sumie przeszliśmy 28 km i zajęło nam to niecałe 5 godzin. Z powrotem szliśmy na "skróty". Dobrze, że wyszło tyle samo co "tam" a nie więcej, bo szliśmy po strasznych wykrotach i kilka razy trzeba było pokonać rów z wodą. W końcu za wcześnie skręciliśmy i tak trzeba było iść asfaltem bo się ściemniało.
Klusek najpierw rzucił się na miskę, potem spał do rana
Celem naszej wycieczki był domek koleżanki. Czekała na nas z pysznym ciastem, potem upiekła pizzę, ale bardzo dietetyczną, warzywną. Pozwoliłam też sobie na pifko. Waga pomimo tego dziś dużo mniejsza, nawet poniżej paskowa, ale odczekam do końca weekendu, żeby zmienić, bo różnie może być
Wieczorem nie mogłam zasnąć, poczytałam sobie książkę, ale jakoś nie mogła mnie uśpić, choć żadna rewelacja, ot czytadło: "Z grubsza Wenus" Anny Fryczkowskiej.
Dziś jestem już po zrobieniu świeżych żeli na paluszkach i na 13 lecę do szkoły. Niestety podstawówki muszą w takie dni mieć dyżury dla maluchów. Tym razem padło na mnie, ale skoro i tak książę małżonek w pracy, synek udaje, że uczy się do matury, zatem nie żałuję.
Jutro jadę na ślub koleżanki z chóru do Biskupca Pomorskiego. Niewiele nas się wybiera, damy radę w dwa samochody. Mój samochodzik świeżo po remoncie, to mogę jechać Lubię!
Aldek57
3 maja 2014, 12:27Popieram kijkowiczów i chodzę co najmniej 4 lata. W maju nie będę systematyczna bo sama nie dyscyplinuję się do codziennych spacerów,czekam na męża, który niestety po pracy remontuje łazienkę.Pozdrawiam:)
mefisto56
3 maja 2014, 06:30Alu !!! Bez kijków oczywiście się nie ruszam, ale w rezydencji Apollo też maja kijki , gdyby ktoś zapomniał !!! My mamy kijki już 6 lat , firmy Leki , leciutkie, wytrzymałe !! Na ten sezon kupiłam 10 par " bucików" , sądzę że mi to wystarczy !!!! Ale takiego dystansu za jednym zamachem, chyba bym ńie przeszła !!! Gratuluję i źyczę miłego dnia !!! Krystyna
joannab6
2 maja 2014, 22:19Aktywnie spędzasz czas, jednym słowem na brak nudy nie możesz narzekać. Powodzenia w kijkowaniu:)
moderno
2 maja 2014, 14:40Ale u Ciebie się dzieje. A tym wczorajszym dystansem kijkowym powaliłaś mnie na kolana. Póki co ja dziś zrobiłam 7 km , ale dzień się jeszcze nie skończył. Całusy