Początek tygodnia był słaby. Ogólnie źle się czułam, po nieprzespanej nocy nie mogłam się ogarnąć i poskromić swojego apetytu na słodkie. Jednak widzę, że jak nie śpię odpowiednio to nie czuję potem ani głodu ani sytości, bym mogła jeść i jeść. Teraz pogoda się zmieniła, wiosna zawitała mam nadzieje że już na dobre, poczułam powiew lata i jakoś tak wszystko znów stało się piękniejsze i chce mi się śmiać tak ot po prostu. Jeśli chodzi o dietę i ćwiczenia to jest zadziwiająco normalne. Trochę sobię odpuściłam...ale dobrze mi z tym. Zaczynam łapać rytm i ogarniać schemat.
Śniadanie: kasza jaglana z mlekiem ryżowym, bananem i migdałami
2 Śniadanie: pomarańcza, jogurt grecki z jagodami, kawa z mlekiem
Lunch: kurczak gotowany z kaszą gryczaną i sosem chrzanowym, buraczki, kawa z mlekiem
Przekąska: koktajl sojowy z bananem, sokiem z pomarańczy i cynamonem
Kolacja: pizza domowa, cydr :) a co tam!
Trening:
- godzina treningu obwodowego (dość ciężki :) )
- łącznie ok. 50 km na rowerze
Piątek
Śniadanie: dwie kromki żytniego z szynką, serkiem i warzywami wiosennymi, mleko
2 Śniadanie: 2 ciastka owsiane z jabłkami domowe, jogurt naturalny grecki z sosem truskawkowym, kawa z mlekiem
Lunch: rosół z makaronem i kurczakiem
Podwieczorek: kawa z mlekiem, koktajl sojowy z bananem i sokiem z pomarańczy
Przekąska: lody z mc czekoladwe :)
Kolacja: kurczak po tajsku z ryżem brązowym i marchewką, herbata
Deser: kawa z mlekiem z paskiem gorzkiej czekolady, 5 migdałów, 10 rodzynek
Trening:
- godzina treningu na stepie
- łacznie ok. 40 km na rowerze
Jak widzicie jakoś nie liczę kcal. Myślę że średnio wyjdzie mi 1800-2000 kcal i pewnie trochę za dużo tłuszczy a za mało białka, ale powiem Wam że podoba mi się to moje żywienie teraz, lubie je i tak chce jeść. Zdarza się okazja (jak np dzisiaj z lodami) to sobie nie odmawiam. Mam ochotę na gorzką czekoladę? A proszę bardzo! Nie odmawiam sobie praktycznie niczego. Nie "świruję". Bo wiem już jak to moje "świrowanie" się kończyło - potem rzucam się na wszystko "co zakazane" i wpycham w siebie jak w śmietnik. Wydaje mi się, ale może się mylę, że jeśli będę jadła tak jak jem, ale będę tak robiła cały czas, systematycznie itp to efekty będą. Nie wiem....wypróbują tą metodę i powiem Wam czy działa :) Większość uważa że trzeba ciężko trenować i stosować restrykcyjną dietę - efekty zobaczy się szybko, będą zadowajalące...ale ja uważam że i owszem, ale mało kto taką masę ciała utrzymuje potem na dłużej niż na pół roku lub rok. Ja wyznaję zasadę, że zmiany należy wprowadzać baaardzo stopniowo, ale na stałe. Efekty są baaaardzo wolne ale bardzo trwałe. Może to nie jest metoda którą można się chwalić bo tak jak pisałam, zmiany są bardzo mało zauważalne ale moim motto od dziś jest "Woda drąży skałę nie siłą, lecz swoim częstym padaniem"
OnceAgain
13 kwietnia 2015, 08:47Normalnie czytam sobie teraz Ciebie i spore zmiany są teraz w Twoim podejściu. Kiedyś 3-4 godziny aktywności i jeszcze uważałaś że dałoby się coś zrobić a teraz spuściłaś trochę pary i świat się nie zawalił, tyłek nie przytył a Twoje wpisy są wesołe i pełne optymizmu :) - i oto właśnie chodzi!
agab2
13 kwietnia 2015, 17:53Wszystko sie zgadza procz ze dupka nie przytyla bo troche poszlo w gore ale kto by to liczyl ;)