Zacznę od momentu w którym skończyłam. Dzień #3 wyzwania uważam za bardzo udany:
Wyzwanie Dzień #3
Śniadanie: owsianka na mleku sojowym z bananem i orzechami
TRENING: 90 min roweru
2 Śniadanie: bułka owsiana z szynką i pomidorkami koktajlowymi, kawa z mlekiem
Przekąska: gruszka, jogurt grecki z marakują
Lunch: chleb żytni z łososiem wędzonym, pomidorki koktajlowe, kawa z mlekiem
TRENING: 30 min biegu, 1h trening ze sztangą, 45 min roweru
Przekąska: jabłko
Deser: kawa z mlekiem i cynamonem, orzechy laskowe i 2 suszone figi
Obiad: Pieczony łosoś z kaszą jęczmienną, buraczkami i sałatką warzywną, herbata z miodem i cytryną
Wyzwanie Dzień #4
Śniadanie: bułka żytnia z pastą z soczewicy i serem żółtym, herbata z miodem i cytryną, sałatka owocowa: banan, mandarynka i jogurt z wiórkami gorzkiej czekolady oraz migdałami i orzechami laskowymi
Obiad (Stypa): rosół z makaronem, kotlet devolaj z masłem z ziemniakami z wody i surówkami z majonezem, woda z cytryną
Deser: kawałek ciastka czekoladowego z wiśnią, kawa ze śmietanką
Deser w domu: kawałek jabłecznika z kaszą jaglaną i mąką razową więc się nie wlicza :), kawa z mlekiem
Kolacja: bułka żytnia z pastą z soczewicy i szynką oraz warzywami, herbata z miodem
TRENING: reset
Pomimo, że wczoraj na stypie nie można mówić o dietetycznym posiłku to cieszę się, bo zauważyłam w mojej głowie zmianę myślenia. Nie myślałam o tym "O Boże, muszę to zjeść, jak to ominąć, jak udać że zjadłam albo że nie chce" ... nie, po prostu - takie danie jest - nic mi się nie stanie jak zjem, przecież przez resztę dni odżywiam się zdrowo! Druga sprawa to sprawa deseru: wyzwanie pozwala na jeden dzień w tygodniu na coś słodkiego - miała to być niedziela - w tym wypadku była to sobota bo po prostu nie wypadało żeby odmawiać kiedy częstują...czułabym się z tym źle i przede wszystkim dziwnie. Zjadłam jeden kawałek i koniec :) Druga sprawa ze po stypie część rodziny pojechała do nas do domu i tam był jabłecznik domowej roboty z kaszą jaglaną, taki bez pieczenia. Kasza jaglana, trochę cukry brązowego i jabłko...? Czy to można nazwać ciastem? :) Tak czy tak jestem pod tym względem zadowolona.
Jeśli chodzi o stypę to poznałam znaczą część rodziny mężą...szkoda ze poznajemy rodzinę tylko w takich okolicznościach bo inaczej to nie ma się czasu, pieniędzy czy chęci....ale tak jest zawsze. Mój mąż ma dosyć dużo kuzynostwa i część z nich u nas dzisiaj spała - Uwielbiam kolesi! Jest to 1 dziewczyna którą poznałam wcześniej a teraz poznałam jej 3 braci! Uwielbiam takie friki! Sama mam dwóch bratów i ta cała wczorajsza sytuacja jak wszyscy siedzieliśmy i oglądaliśmy zdjęcia, ich 4 z matką i jej parterem, ja mój mąż, teściowa i teściu, brat męża z narzeczoną i te żarty, te teksty...uwielbiam to! Przypomina mi to moje dzieciństwo i wiem na pewno że chciałabym mieć 3 albo i nawet 4 dzieci, żeby mój dom był pełen i żeby był zawsze otwarty. Drugie...jakie zdjęcia oglądaliśmy...a otóż oglądaliśmy zdjęcia z pogrzebu! Co wy o tym myślicie? Ja się pierwszy raz spotkałam z tym aby ktoś robił zdjęcia na pogrzebie...u mojego męża to jest akurat norma. Ogólnie to jest rodzina uzdolniona plastycznie, malarze, pisarze, fotografowie, graficy...każdy tam ma jakąś zajawkę plastyczną. W ogóle ten pogrzeb był dość dziwny ponieważ część rodziny jest buddystami i weganami a pozostała część katolikami bez uczęszczania do kościoła albo bardzo sporadycznie. Msza Św. była dość zabawna pod tym względem że buddyści nie wiedzieli co mają robić, kiedy stać, kiedy siedzieć, kiedy klękać i co mówić. Kiedy był opłatek to poszło może do Komuni parę osób i to raczej znajomi dziadka aniżeli rodzina. Jest to zupełnie inny świat niż moja rodzina ale równie dobrze się w nim czuje.
Niestety dziś niedziela, a ja muszę nadgonić zaległości. Czeka mnie 3-4 godziny pracy na kompie, pranie, sprzątanie i gotowanie a do tego muszę jeszcze ogolić psa i go wykąpać...ehh :/