I efekty są!!!
Przytyłam 3 kg - super!!!
.....nie wiem co mam napisać?
Sięgnęłam już dna?
Pewnie nie bo tyć mogę dalej.
To się nigdy nie skończy jeśli ja sama "czegoś" z tym nie zrobię.
Nie mogę się ogarnąć, zebrać.....
Ciągle szukam, czytam, kupuję książki, rozmawiam ale tak szczerze to nic nie robię.
Kończy się na myśleniu i planowaniu.
Nie wiem jak "to" nazwać co siedzi we mnie i kieruje, i odbiera mi motywację do działania.
Wewnętrzny Leń?
Można to "coś" nazwać jak się chce ale jak z tym walczyć?
Jak go obłaskawić?
Przekupić?
Zapanować?
Pomagacie i wspieracie mnie na różne sposoby...a ja nie umiem zaskoczyć.
Czuję się okropnie bo to jak krew w piach.
Wstyd mi przed Wami.
Czuję, że zawodzę również i Was.
Jaki sens jest w prowadzeniu tego pamiętnika i to już tyle lat?
Czy to Was nie nudzi?
Nie złości?
Toć nic tylko kopnąć taką babę - jak ja - w tyłek.
Nie tracić na nią energii i czasu na pisanie komentarzy czy choćby czytanie.
Użala się nad sobą i marnuje nasz czas....Wasz czas.
fitnessmania
2 kwietnia 2017, 18:08Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka
fitnessmania
18 marca 2017, 21:49Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - ranking środków odchudzających xxally
cciszaa
13 marca 2017, 12:44Też tak miałam-od stycznia. O chryste jak ja to przechodziłam na diete, raz jej trzymałam a raz wpieprzałam jak świnka. W efekcie po miesiacu tej mojej "diety", waga ani drgnęła...aż w końcu dwa tygodnie temu, zawzięłam się jak cholera ! (były efekty uboczne które mi w tym pomogły-luby ktory delikatnie dał mi do zrozumienia , ze za duzo waze i wesele 1 lipca) ojjj jak ja się wewnętrznie zawzięłam, tak nie odpuszczam. Waga co prawda leci słabiutko, ale cm lecą doskonale ! ;-) I wczoraj miałam taki swój dzień rozpusty, tak sobie przyjęłam. I co? Po 2 tyg. okazało się, że słodycze wcale nie są takie pyszne, tradycyjny polski obiad wcale nie tak uteskniony jak sie zdawało i własciwie po całym dniu zateskniłam, za swoim zdrowym jedzeniem. Wszystko jest wewnątrz nas, jesli popracujesz troszke nad swoja psychika , zdziałasz cuda ! ;-) Mocno w Ciebie wierzę ! ;-)
mtsiwak
13 marca 2017, 12:07Jak sie nie wezmiesz w garsc, porzadnie i konsekwentnie nie zmienisz nawykow zywieniowych za miesiac bedziesz wazyc kolejne 3kg. Az najpierw nim sie ibejrzysz dobijesz do 150kg a potem zobaczysz 2 z przodu. I beda Cie musieli ubierac i myc. Albo pelna mobilizacja i zdrowie, albo kalectwo w nie tak dalekiej przyszlosci. Twoj wybor.
goszkaa
22 czerwca 2017, 16:59ostro, ale tak trzeba. Im bardziej kogos lubimy, kochamy to czasem trzeba krzyknac, opierniczyc. Bo skoro lagodnie z otyloscia sie nie da, to trzeba jej ( naszej otylosci i slabosci) nakopac do dupy. I wysylamy naszej kolezance dobre zyczenia. Just
linda.ewa
13 marca 2017, 11:43u mnie też rozgościł się wewnętrzny leń, jednak cały czas walczę, jeszcze się nie poddałam
madziara74
13 marca 2017, 04:20Hej, jesteśmy tylko ludźmi, którzy są ułomni i nie da się nas zaprogramować jak maszyny. Walcz dalej, a może to geny. Nie poddawaj się i uwierz we własne możliwości.
achaja13
12 marca 2017, 19:42Ja wierze, że dasz radę... bo przecież chudłaś ... motywacją powinno byc dla Ciebie lepsze zdrowie i ładna, szczupła (szczuplejsza) figura, ale i mi często motywacja spada. Ja zapalona podróżniczka zaplanowałam sobie, że na następną podróż po Europie pojadę za 5 kg a dalszą za 10 (mi 10 kg wystarczy bo ważę 64 ) ... no i w końcu się spięłam i zaczęłam działać. Tobie życzę tego samego. Nie poddawaj sie ja w Ciebie wierzę i rozumiem, ze za każdym razem jest trudniej.
melifexo
12 marca 2017, 19:29"wewnętrzny leń" - też to tak nazywam :D Spróbuj zamienić gadanie w czyny. Będzie ciężko ale też i warto. Powodzenia :)
eszaa
12 marca 2017, 18:36no tu przydałby sie solidny kop, wazysz masakrycznie duzo, a bedziesz wazyła jeszcze wiecej. Nie chce sobie nawet wyobrazasz, jak wygladasz... mała, okrąglutka kobietka? rozkoszny baleronik? A Ty patrzysz na siebie codziennie w lustrze i co? Fajny widok? Najfajniejszy w bieliznie, albo jeszcze lepiej w skąpym bikini. Nie obrazaj sie, to miała byc motywacja w moim stylu :)
Rina_91
12 marca 2017, 17:51Jej, zdolna jesteś :-) to kosę narzuc sobie tycie to wtedy schudniesz? :-) a tak na poważnie spokojnie każdy może mieć gorszy okres, nie jesteś przez to gorsza czy mniej wartościowa. Naprawdę z każdego kryzysu da sie wyjść i wierze, ze Tobie tez sie uda!
annaewasedlak
12 marca 2017, 17:51Bywa i tak częściej pod wozem niż na wozie. Jak nie masz silnej motywacji to tak będzie. Trzymam kciuki za powodzenie.
snowflake_88
12 marca 2017, 15:53Może jesteś z tych ludzi, którzy zaczynają coś robić na serio dopiero jak mają nad sobą jakiegoś bata, np. widmo poważnej choroby? Zrób podstawowe badania, lipidogram, poziom cukru, insuliny, zmierz ciśnienie, może to będzie dobra motywacja.
abiozi
12 marca 2017, 19:57Kurcze! Coś czuję, że jesteś najbliżej prawdy o mnie samej. No w wielu sytuacjach tak mam - jak się pali to ja za kopanie studni się biorę. Nie brałam tego nigdy pod uwagę przy odchudzaniu. Dziwiłam się czemu udało mi się w 2013 roku schudnąć 25 kg. Przez rok wytrwale nad sobą pracowałam, ku nawet mojemu zdziwieniu. No tak ale czekało na mnie widmo operacji. Bałam się, jak będę dochodzić do siebie przy takiej otyłości. Miałam też fatalną kondycję. Operacji uniknęłam ale moja motywacja do chudnięcia zaczęła spadać a ja nie wiedziałam dlaczego. Wszystko co mi zostało po tamtym owocnym okresie to zamiłowanie do jazdy rowerowej i dość dobra kondycja. Obecnie faktycznie nie mam żadnej motywacji i dlatego z odchudzania nic nie wychodzi. Tak... bałam się utraty niezależności fizycznej. Tego, że będę musiała prosić o pomoc, o zaprowadzenie do toalety czy szklankę wody. Myśl o tym mnie zmotywowała. Z czasem przestałam wierzyć, że trzymanie diety i treningi zapewnią mi zdrowie. Słyszałam ale i poznałam ludzi, którzy mimo wszystko chorują, stają się kalekami, cierpią fizycznie i psychicznie. Choć zawsze szczupli i wysportowani nie uniknęli tego czego ja się tak boję i co mnie tak motywowało do pracy nad sobą. Więc czemu ja się mam tak katować. Lepiej zjeść bo mi smakuje i jest lekiem na całe zło tego świata. Treningi? Przecież przyjemnie jest ulokować w fotelu przed telewizorem i nie pocić się. Nie mam żadnej gwarancji i nikt mi jej nie da, że dieta i treningu uchronią mnie przed chorobą, cierpieniem, samotnością. Mam sobie odmawiać przyjemności? W imię czego? Chwilowego podziwu innych? Przypodobania się innym? Nie lubię swojego wyglądu więc unikam luster. Już mi nie zależy na wyglądzie. Nie wystawiam się na widok publiczny. Stałam się domatorką. Daje mi to poczucie bezpieczeństwa. Nie wystawiam się na komentarze na temat mojego wyglądu. Czy to cała prawda o mnie?
snowflake_88
12 marca 2017, 20:07Mam podobnie. Lepszy wygląd nie jest dla mnie jakąś wyjątkowo silną motywacją, ale za to np. opieprz od lekarza już tak albo w ogóle wizja łażenia w przyszłości po lekarzach czego nie znoszę Nie pozostaje Ci nic innego jak szukać jakiegoś bata na siebie ;)
abiozi
12 marca 2017, 20:16Wyrzuciłam to z siebie i poczułam ulgę. Chciałabym jeszcze krzyknąć: ludzie zaakceptujcie nas takimi jakimi jesteśmy. Nie motywujcie nas do odchudzania bo w głębi duszy gdybyście nas lubili to wygląd nie miał by żadnego znaczenia - żadnego!!!". Gdyby ludzie nie dali mi odczuć, że jestem gorsza bo jestem gruba to nie odchudzałabym się. Właśnie teraz to sobie uświadomiłam. Tylko ten jeden raz tak szczerze odchudzałam się dla samej siebie, bo nie chciałam by ciało mnie ograniczało. Wszystkie inne dla kogoś, czegoś ale w głębi duszy czujesz, że to nie ty...
abiozi
12 marca 2017, 20:23Dziękuję Ci z całego serca. Czuję, że baaaaaardzo mi pomogłaś ZROZUMIEĆ!!!! Nie chcę by ciało mnie ograniczało - tego jestem pewna i tego właśnie muszę się trzymać. Nie zapominaj o mnie....
snowflake_88
12 marca 2017, 20:31A propos motywacji to ja w ogóle nie uznaję czegoś takiego jak motywowanie przez innych, jakichś obrazków, tekstów z internetu itp. Między innymi dlatego nie mam tu pamiętnika, bo mnie teksty typu ''dasz radę kochana!'' pewnie tylko by drażniły ;) Tak jak piszesz, motywacja musi wypłynąć od nas, nikt za nas tego nie zrobi, tylko wtedy ma się szansę udać.
snowflake_88
12 marca 2017, 20:32Nie ma za co, będę wpadać ;)
aniaczeresnia
12 marca 2017, 15:12Nie ma co kopać bo wiele z nas to przerabialo... moze zrob dzinnik tego co jesz, ale zapisuj wszystko, nawet kes zlapany w locie, oblizana łyżkę... i po tygodniu przeanalizuj co jesz i kiedy, dlaczego, czy sie przegladzasz i potem rzucasz na jedzenie, czy zajadasz stres? Jesz z nudów? Na wszystko sa sposoby tylko najpierw trzeba zrozumieć kiedy za duzo jesz...
abiozi
12 marca 2017, 15:43Ok...żadnych diet ale będę zapisywać co jem, kiedy, dlaczego i jak czułam się po zjedzeniu. Od teraz...sam jestem ciekawa. Postaram się spojrzeć na siebie jak na obcą osobę...
aniaczeresnia
12 marca 2017, 19:05Sprobuj, bo skoro na diecie tyjesz, to musisz coś zmienić.