...Oj tak!
Pewnie żadna z nas nie ma w planach jedzenia pączków ale czy uda się nam im oprzeć.
Sama jeszcze nie wiem co zrobię.
Pewnie jak każdego roku szef przewiezie moc pączków.
Tym jeszcze mogę się oprzeć.
Jednak po pracy jedziemy z mężem do moich rodziców na pączki - oczywiście.
Piotrek ma na nie ogromną ochotę a ja?
Jeszcze w tamtym tygodniu myślałam, trudno, tłusty czwartek jest raz w roku, więc raz kozie śmierć.
Jednak we wtorek obudziłam się z bólem żołądka i wściekłą biegunką.
W środę było odrobinę lepiej.
Dzisiaj dochodzę do siebie.
Byłam jednak zmuszona do ścisłej diety i ubrania luźniejsze i na wadze mniej.
Jejku jak to cieszy.
I jakoś ochota do trzymania diety się pojawiła.
Żołądek się trochę obkurczył.
No i tak teraz te pączki zjeść?
A jak mi puszczą hamulce?
A jak się jeszcze pochoruję bo żołądek jeszcze niezdrowy?
Myślę sobie, że jeden w pracy i jeden u Mamy to mi nie zaszkodzi.
Ale może mi się uda nie zjeść ani jednego...co najwyżej posmakować kęs.
A jak u Was Kochane?
Pigletek
2 marca 2014, 20:26Ja całe szczęście tradycyjnych pączków nie lubię. Niestety pojawiły się takie z bitą śmietaną i czekoladą zamiast lukru. I tu jestem zgubiona. Ale oszacowałam go na ok. 400-500 kcal, a taka liczba skutecznie mnie odstrasza. A Tobie jak się udało przetrwać? Skusiłaś się?
MllaGrubaskaa
27 lutego 2014, 13:53Ja trwam chociaż pączki stoją mi pod nosem ;)) Mam nadzieję że i Tobie uda się dziś być twardą :))