Dopadło i mnie. We wtorek jeszcze pobiegałam - z cieknącym nosem. Jak wróciłam kichałam chyba z 10 minut. No to już było nieciekawie. W środę osłabienie maksymalne ,wczoraj nieco. Wbrew sobie nie poszłam na fitness. Chyba nawet bym już dała rady ćwiczyć ,ale jeszcze bym ten cały klub pozarażała. A kaszląca i smarkająca nie prezentowałabym się specjalnie. Czyli ten tydzień cały siedzę na dupie ,smarkam ,kicham i kaszlam. O dziwo dieta 100%. Żadnego podżerania - oprócz tych herbatników w poniedziałek ,no ale to przez @ więc jakoś przeżyję. Aż się obawiam jutrzejszego ważenia. Mam nadzieje ,że w nagrodę za dietę nie będzie za wiele na plusie po takim bezczynnym tygodniu. No nic dziś trening perfekcyjnej pani domu ,jutro urodziny kolegi - więc wyzwanie dietowe - ale damy radę! W łikend choćby się waliło i paliło ide biegać ,skakać ,latać pływać. Najwyżej sie ostatecznie rozłoże...tydzień na zwolnieniu mi nie zaszkodzi. Obym sie tylko w jakąs angine nie wpakowała.
Pozdrawiam was ... znikam by nie zarażać
gruszkin
11 października 2013, 09:30Jak to mówiła moja pani od wuefu z podstawówki jak się zgłaszało przeziębienie "ćwicz, albo wyzdrowiejesz albo rozłożysz się na dobre" Jestem pod wrażeniem poprzedniego wpisu, wreszcie to z siebie wszystko wydusiłaś ;) A jak mąż? Przygotowałaś mu plan?